Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

wtorek, 28 grudnia 2010

GNIEW ANIOŁÓW XI


Kiedy się obudziła, firanka dalej powiewała z dobiegającym z dołu hukiem miasta. Zachodzące Słońce wylało na ściany sok z wyciskanych brzoskwiń. Anna leżała nieruchomo na sofie a w głowie kotłowały się jej myśli. Nigdy nie miała tak dziwnego snu. To było jak… Jak jakieś Proroctwo.
„ Czułem jej samotność. Teraz przybrała na sile. Wypalała ją od środka. Tak to jest. Kiedy Bóg raz przejrzy się w oczach człowieka, ten już na zawsze będzie tęsknił. I walczył. Z własną samotnością.”
Spod rzęs Anny wysunęła się delikatnie łza. Spływała wolno po policzku… Nieśpiesznie sturlała się na szyję. Przepłynęła dostojnie wzdłuż jej linii i stoczyła się na pierś. Tam zniknęła w koronce stanika.
Annę w środku coś bardzo paliło. To było niemal fizyczne doznanie. Ogromne pragnienie wypełniające całe ciało. Kolejna łza wysunęła się nieśmiało spod rzęs. I podążyła przed siebie. Dusza… Dusza płakała również.
Przed oczami dalej lśniły gwiazdy. Widok wspaniałej, błękitnej Ziemi, nie pozwalał myślom Anny na powrót do rzeczywistości.
Minęły 3 lata, od Wielkiego Wybuchu na lotnisku Abrahama. Zamachowiec zdetonował tam ładunek wybuchowy. Zginęło 5 tysięcy ludzi. Wśród nich matka Anny. Najbliższa jej osoba. Anna też tam była, ale miała więcej szczęścia.
Matka umarła jej na rękach, pośród gruzu i innych zakrwawionych ciał. Jechały na wakacje na Wyspę Kota. Jeździły tam co roku, od kiedy Anna pamięta.
Zaczęła pakować walizkę. Wczoraj naczelny poinformował ją, że musi lecieć do Middle Country na kolejny reportaż. Właściwie przed porodem to już ostatni lot. Domknęła niedużą czerwoną walizkę. Bose stopy włożyła w mokasyny. Przy drzwiach przeczesała włosy i związała w koński ogon. Przed wyjściem spojrzała sobie w oczy. Zawsze tak robiła, zanim opuściła dom. Trzaśnięcie drzwi. Zamek zachrzęścił. Cisza.
„Na chwilę zostałem sam. Ja też potrzebowałem zebrać myśli. Przyszedłem tu mając prosty plan do wykonania. Ale teraz to wszystko komplikuje mi sprawę. Muszę jeszcze przeanalizować kilka kwestii, by podjąć decyzję. Poszedłem za nią. Była w taksówce.”

12 komentarzy:

  1. ???? dalej proszę, dalej.. bo nabawię się nerwicy;-) przerywanie w pewnych momentach bywa niewskazane;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. To fakt Jazz, przerywanie czasem szkodzi na zdrowiu :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. właśnie, Ty mając w domu fachowca od zdrowia, powinnaś o tym wiedzieć;-) chociaż z drugiej strony, jeżeli warto, to się czeka, a warto;-) tylko, że powiem Ci w sekrecie, bywa ze mnie straszny niecierpliwiec;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jazz. To tak jak ze mnie. Ciąg dalszy już jutro. :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz Madame... Jestem zdruzgotana:(
    Ta opowieść płynie i ma sens!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nivejko. Dziękuję, ale czemu zdruzgotana ?!

    OdpowiedzUsuń
  7. A temu, że równie dobrze mogę zamknąć bloga:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nivejko? Zamknąć bloga, czyś Ty oszalała! Dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze,butterfly,alez trzymasz w napieciu.
    Czekam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Maga... Piszę dla Was :))) Obawiam się, że za chwilę się wypalę i wszystko ustanie. Oby nie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czego Ci trzeba zeby sie niewypalic?

    OdpowiedzUsuń
  12. Maga. Natchnienia :) Nie może mnie opuścić. Na razie trzymam je za łeb.

    OdpowiedzUsuń