„Podążałem za nią w przestworzach. Doprawdy nie wiem, co ona tu robiła. Jak udało jej się wybić wraz z eksplozją źródła. Jej umysł jest potężniejszy niż sądziłem. Myślałem, że oni nie potrafią… że nie potrafią.
To piękne… Spokój i cisza Kosmosu. Tylko ruch Platona… Symetryczny… Linearny...
Wszechświat pozbawiony cieni. Spowity w blasku rozbłyskujących gwiazd.
Spiralne drogi mleczne.
Wszechporządek.
Wszechrzecz.
Idea Wszechświata.
Przeciąłem mgławicę. Patrzyłem na jej Jestestwo. Było czyste. Jej serce nieskalane grzechem. Tabula rasa pierwszego człowieka. Ja też zaczynam mieć nadzieję. Chyba odzyskuję wiarę. Kolejne uczucie, które powraca po tysiącach lat.
Anno! Jestem tu! Obróć się proszę. Jestem tuż za Tobą… Anno…”
Anna Go nie widziała. Za bardzo pochłonął ją widok. Bajeczny krajobraz Kosmosu. Miliony lat świetlnych stąd rodziła się nowa gwiazda.
Potężny obłok gwiezdny zaczął się zapadać. Implodował do wnętrza samego siebie, zwiększając masę atomową. Jego gęstość rosła wraz z temperaturą. Kiedy stał się wystarczająco masywny i silny nastąpiła synteza atomowa.
W oczach Anny odbił się potężny blask. Jakby Boża iskra na chwilę rozszerzyła jej źrenice. Nowa Gwiazda eksplodowała życiem. Jej czyste, idealne światło, obiegło inne mgławice, oczekujące miliony lat na takie tchnienie. W czeluściach Kosmosu narodziło się nowe życie.
„Moje dziecko!” – pomyślała Anna – „Boże! Moje dziecko!”
Zaczęła wykonywać gwałtowne ruchy, tak, że prawie spadła ze skały, na której dryfowała. Obróciła się tęsknym wzrokiem, w poszukiwaniu Ziemi. Ale była już tak daleko, że nie widziała nawet swojego Słońca.
„Anna była nieruchoma. Cały czas pozostawała w embrionalnej pozycji. Dryfowała zawieszona w międzygwiezdnej pustce. Nagle…”.
Coś zaczęło z dużą siłą przyciągać Annę do siebie. Czuła, że porusza się z olbrzymią prędkością, która narasta. Światła planet i gwiazd stały się oślepiające, po czym zlały w jeden promień. Oszałamiająca siła przyprawiała ją o mdłości. Była przerażona… Kiedy… Kiedy nagle ujrzała...
Niebieska planeta spokojnie obracała się wokół swojej osi. W oddali majaczyły grzbiety chmur. Na horyzoncie wschód Słońca rzucał na Ziemię jaskrawą poświatę. Pomiędzy Księżycem a Ziemią Anna i jej myśli ustały. Zamknęła oczy.
(…)
Kiedy je znowu otworzyła była w naczyniu, zanurzona w ciepłym, lepkim płynie. Poczuła ulgę. Wielki spokój znowu otoczył jej wykrzywione embrionalnie ciało. Powrócił rytmiczny, jednostajny dźwięk. Wywoływał w niej poczucie bezpieczeństwa. Teraz już wiedziała czym jest. Pochodził z poza niej, wydobywał się jakby z góry naczynia, w którym znowu była. Serce. Biło miarowo i spokojnie. Nie jej serce.
To było serce jej matki.
Serce matki. W jednym świetlnym ułamku sekundy zrozumiała, że jest w jej łonie. Było tu tak ciepło, tak otulnie. Ogarnęło ją niebywałe uczucie miłości. Otaczało ją z każdej strony. Gładziło delikatnie drobne stopy, krawędź warg… Miłość wypełniła naczynie. Wypełniła serce Anny i łono matki.
Anna nigdy nie czuła się tak bezpieczna i kochana jak teraz. Nigdy. Już nie była samotna, choć w pobliżu nie widziała nikogo. Pragnęła… Tak. Pragnęła pozostać tutaj na zawsze. Tutaj czuła ...
„Widziałem dwa serca obok siebie. Biły osobno, ale splecione w jedności istnienia. Łono kobiety… Św. Graal… Narodziny Gwiazdy. Rozbłyski życia. Nie spodziewałem się, że będzie to na tyle fascynujące, że mnie zaskoczy. Równie piękne… Tak, to jest równie piękne. Bliskie ideom. Jednak muszę się bliżej przyjrzeć człowiekowi”.
Anna unosiła się w naczyniu, chłonąc z niego miłość idealną. Słyszała rytmiczne, spokojne uderzenia serca matki. Wydawało jej się, że nawet słyszy jej głos. Tu było tak dobrze. Żyć, być… Wewnątrz drugiej istoty. Spleść się z jej oddechem… Z każdym atomem ciała. Być tak blisko, tak bardzo blisko.
Dusza Anny czuła, że wpisano ją w zbiory innych istnień. Poczuła to po raz pierwszy i zapamiętała na zawsze. Tak jakby w jednej chwili odkryła wzór na kwadraturę koła. Więc to pragnienie jedności było odpowiedzią. Światło wypełniło naczynie. Św. Graal wisiał zawieszony w Kosmosie. Z daleka wyglądał, jak ludzki embrion. Ale może to było złudzenie, wywołane wysoką temperaturą młodej gwiazdy.
Butterfly i prośba do czytelników
To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)
autor: Izabela Sikorska
autor: Izabela Sikorska
sobota, 25 grudnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Widać nie każdy w święta leniuchuje. Niektórzy tworzą:) Mało brakowało a bym przegapiła:)
OdpowiedzUsuńTworzą to dużo powiedziane :) Jakoś mnie tak naszło.:)) Brzuszek pelny po świętach?
OdpowiedzUsuńno zastanawia mnie co dalej.. umiesz przyciągać czytelnika;-) a z innej beczki, bo się pogubiłam troszku, więc o wybaczenie proszę;-) ale wiesz, że ja Tobie na święta to hohoho;-) cienias jestem z życzeń, ale żeby nie było... teraz też czas radosny no i Nowy Rok przed nami.. wiec Wiesz;-) Szczęście i Miłość, no i iść za marzeniem, i iść za marzeniem, i tak aż do końca:-) tutaj akurat się zapożyczyłam;-)
OdpowiedzUsuńJazz... Dziękuję...:) Zyczenia życzeniami, ale ważne, by dobrze mysleć o drugim czlowieku. Piszę wlaśnie ciąg dalszy :) Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńNarobiło mi się zaległości, ale za to mam więcej czytania :)
OdpowiedzUsuńVoluś, więc miłej lektury :)
OdpowiedzUsuń