Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

czwartek, 9 grudnia 2010

Gniew Aniołów cz. III

- Pójdę po papierosa. - Kobieta wstała. Była bardzo szczupła i wysoka. Miała krótko przystrzyżone włosy, jak mężczyzna. Właściwie z tyłu wyglądała jak facet.
Po chwili wróciła z paczką w dłoni. Wyjęła wolno jednego, pudełko wydało chropowaty dźwięk prześlizgującej się po nim zapałki. Zapach siarki... Dym. Cisza. Kobieta wolno i głęboko zaciągnęła się papierosem. Wydawało się, że ta czynność przez chwilę przyniosła jej ulgę. Wzrok padł na Annę.
- O nic mnie nie pytaj. Będę mówić sama.
- Dobrze. - Anna nerwowo skinęła głową.
Znowu cisza, przerywana wydmuchiwanym dymem. Anna czuła, że chce uciekać. Teraz, natychmiast, póki nie jest jeszcze za poźno. I wtedy ...
- Mieszkaliśmy w Jamaracie. - Kobieta wycedziła wolno i spokojnie. - Miałam 20 lat, kiedy idąc ulicą, odnalazłam swojego mężczyznę. Szłam chodnikiem, popijając zmrożoną oranżadę. Był taki upał jak dziś. Rozgrzany asfalt rezonował z powietrzem, sklejał czubki butów. A więc szłam, kiedy on zaszedł mi drogę. Uśmiechnął się do mnie wysyłając zaproszenie. Spojrzałam w jego błękitne oczy. W ułamku sekundy wypowiedziały mi całą prawdę o nim i całą prawdę o mnie. Przeznaczenie. To był ten nieodgadniony rewers mej duszy. Jeśli nie odnajdziesz go w życiu, jesteś skazana na wieczną tęsknotę. Ja miałam szczęście. - Milczenie. Cisza. Kobieta wzięła drugiego papierosa. Wyjęła wolno , pudełko wydało chropowaty dźwięk prześlizgującej się po nim zapałki. Zapach siarki... Dym. Cisza.
Stalowe oczy spojrzały wprost na Annę. Teraz dreszcz z kregosłupa skoczył na kark, uderzył w mózg i wrócił na dół do miednicy. Strużka potu osunęła się ze skroni na kolano, zostawiając na jeansach plamę.
- To był wczesny poranek, dziesięć lat później. - Marika mówiła dalej. - Ciepło. Białe ściany sypialni odbijały słoneczne światło. Dłonie mojego męża oplatały moje ciało, chroniąc przed nagłym przebudzeniem. Słyszałam moje dzieci. Chyba bawiły się w pokoju obok.
- Wtedy... - Kobieta zadławiła się ostatnim słowem. Tak jakby wyraz wibrujący w powietrzu, nagle zawrócił i z całej siły wepchnął się w jej gardło, rozrywając krtań. Anna myślała, że z oczu Mariki popłyną łzy. Ale, nie ... Padły kolejne słowa. Ich ostrza wbijały się jej co raz głębiej w przełyk.
- Wtedy poczułam potworny ból. Przeszywał mój mózg, oczy... Sparalizował każdy włos. Wybuchł w uszach. Potem... Potem nastąpiła cisza wypełniona przerywanym świsto - piskiem. Ale nie wiem, czy to się działo w głowie, czy jedno z nas po prostu jęczało.
Cisza. Marika znowu przerwała. Cisza. Sięgnęła po trzeciego papierosa. Wyjęła wolno , pudełko wydało chropowaty dźwięk prześlizgującej się po nim zapałki. Zapach siarki... Dym. Cisza.
- To była bomba. Eksplodowała tuż przy naszym domu. Szkła i gruz obsypały mi twarz. Nasze ciała spopielały od pyłu. Kolejny dźwięk jaki dobiegł mych uszu, to płacz... Nie, to taki jęk zmieszany ze skowytem. Moje dzieci... Leżały na podłodze, ogłuszone wybuchem. Z ich uszu wypływała krew. Mój syn miał trzy latka. Wielki odłamek szkła wbij się w jego małą, delikatną nogę. Płomienna, czerwona ciecz sączyła się spod ostrza. Jego usta... Usta zamarły w przeraźliwym okrzyku, którego nie można było usłyszeć...
Cisza. Cisza. Cisza.
(...)
- Córka była chyba nieprzytomna... - Twarz Kobiety gwałtownie opadła w dół. Na czole pojawiły się bruzdy. Papieros w dłoni prawie dogasał, ale przykleił się do palca. Żar wolno wgryzał się w ciało. Kobieta nawet nie zwrociła na to uwagi. Anna nie mogła znieść dłużej tego widoku. Poderwała się, by zabrać nieruchomej Kobiecie niedopałek.
- Usiądź!- powiedziała Marika.
" Byłem w umyśle Anny. Czułem jej strach. Mocne uderzenia serca. Jak ci ludzie mogą żyć z takim uczuciami. Ciekawe, czy można się bać jeszcze bardziej, znaczy, chodzi mi o to, czy strach ma gradację. A jeśli tak, to gdzie jest jego granica? A jeśli... Jeżeli jest granica strachu, to co jest poza nią?"
Anna siedziała nieruchomo na przeciw Kobiety. Drżała. To było krępujące. Próbowała to ukryć. Chciało jej się płakać. Tak bardzo chciała płakać. Nie mogła jednak tego zrobić Marice. Strużka potu osunęła się wolno po skroni i spadła na jeansy, robiąc kolejną plamę.

CIĄG DALSZY NASTĄPI ...

9 komentarzy:

  1. Kurcze, rano wstaje i do komputera biegne....co dalej,co dalej?Czy juz jest dalszy ciag.
    Swietne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Maga... Dzięki. Po takich słowach az chce się pisać :))) POzdrawiam z zaśnieżonej Polski :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozkręciłaś się Mościa-pani. jeszcze powieść z tego wyjdzie:)
    Pees. Dzięki ci dobra kobieto! Tamten szablon doprowadzał moje oczy do łez:)

    OdpowiedzUsuń
  4. NIvejko, wiem, że takie szablony Cię denerwowały.I szczerze mówiąc jak walczyłam ze zmianą układu i kolorów a jestem w tym głupkiem zupełnym, miałam Ciebie właśnie w głowie. No ja nie wiem, czy to się do czegoś nadaje, ale szczerze, to miała byc powieść, wymyśliłam ją 10 lat temu a potem dostałam zawieszenia mózgu. Myślisz, że to ma jakiś sens?

    OdpowiedzUsuń
  5. Butterfly TO MA SENS:-) Pięknie piszesz, plastycznie - czytając wiem, jak wygląda Anna, jak wygląda Marika, jak wyglądał tamten poranek... wszystko. Oszczędnie w słowa a bogato w treść. Bardzo lubię taki styl. Pisz, kochana, pisz, bo masz talent.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lotnico, dziękuję, bardzo. Ja myślę obrazami, dlatego tak piszę. Ty też zapewne, widziałam to w Twoich zdjęciach. Dzięki raz jeszcze, serdeczne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. PO pierwsze to nie denerwował mnie tamten szablon, tylko męczył oczy. Po drogie dziękuję po raz kolejny. A po trzecie, to znawcą nie jestem, krytykiem literackim też nie, ale na mój gust to się nadaje i to bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. NIvejko skromność jest cnotą i nie należy o tym zapominać. Wiem, że dużo czytasz, o portalu, jak mu tam było... Zdaje się literacki ;) Nie wspomnę już. Dziękuję, w każdym bądź razie. W głowie siedzi mi jeszcze ten karpo po żydowsku. NIe chciałabym znowu nawalić. Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń