Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kuchnia Francji. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kuchnia Francji. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 marca 2010

Gicz cielęca z ragout z pieczarek


Po przerwie, burzach i huraganach statek znów wypływa na morza i oceany smaku. Dziś odwiedzimy Francję, kolebkę jednej z najwspanialszych kuchni świata. Jest to kuchnia bardzo bogata w składniki, operująca wieloma przyprawami a najbardziej charakterystyczne dla niej jest wszechstronne zasosowanie alkoholu w potrawach, co ostatecznie daje fundametalny smak potrawie. No i oczywiście flagowy produkt, bez którego żaden Franzuz nie stworzy potrawy doskonałej, to masło! Masło ma magiczną moc wydobywania głębi smaku dania. Nadaje mu aksamitności i delikatności. Po prostu BUTTERFLY...
Jeżeli macie kostkę masła w lodówce i barek zaopatrzony w dobre czerowne wino wytrawne, porto, koniak lub cherry, to z całą pewnością możecie rozpocząć eksplorację kuchni francuskiej.
Niech Was nie przerazi długa lista składników. To tylko wygląda strasznie, ale jest proste w przyrządzaniu. Warto zaryzykować.

Składniki potrzebne dziś do dania:
40 g masła
4 kawałki giczy cielęcej- 1 kg ( może być oczywiście inna porcja cielęciny)
2 zmiażdżone ząbki czosnku
1 łyżka świeżego rozmarynu
125 ml porto ( pół szklanki)
1 szklanka rosołu wołowego ( 250 ml)
Składniki do ragout z pieczarek
40 g masła
2 zmiażdżone ząbki czosnku
1 duża pieczarka pokrojona w cienkie plasterki
200 g małych, okragłych pieczarek
200 g grzybów shiitake, cienko pokrojonych
średnia czerwona, ostra papryka ( może być peperoni)
średnia zielona, ostra papryka ( obie obrane z nasion i pokrojone w cieniutkie paseczki)
125 ml rosołu wołowego ( pół szklanki)
2 łyżki porto

Najpierw oczyszczamy mięso z błon. W tym czasie nagrzewamy piekarnik do temperatury 170 stopni C. W żaroodpornym naczyniu rozpuszczamy masło i zrumieniamy z obu stron porcje cielęce. Dodajemy czosnek, rozmaryn, porto i rosół. Przykrywamy naczynie i wstawiamy do piakarnika na około 2 godziny i 15 minut. Co jakiś czas mięso trzeba obracać i podlewać sosem z pieczeni.
W czasie pieczenia przyrządzamy ragout. Na dużej patelni rozpuszczamy masło i podsmażamy czosnek, gryby i papryczki. Kiedy warzywa będą miękkie i rumiane podlewamy je rosołem i porto i dusimy pod przykryciem około 30 minut.
Gotowe mięso podajemy na półmiskach w otoczeniu wpaniałego ragout Jeżeli sos z pieczeni zbyt mało odparował, możemy go zlać do rondla i gotować klkanaście minut aż stanie się gęsty i aksamintny a następnie polać nim mięso. Danie to wspaniale smakuje w towarzystwie ziemniaczanego puree.
A teraz już tylko świece na stół, wyborne czerwone wino i tak można wyrazić swoją miłość bliskim...
Smacznego


wtorek, 5 stycznia 2010

Mule po żeglarsku, czyli "Moules mariniere"

Wszystkim, którzy kochają owoce morza dedykuję ten przepis. Oczywiście nie ja go wymyśliłam, tylko Francuzi! To prosty przepis i szybki w realizacji a efekt murowany. Ja uwielbiam owoce morza. Zawsze mówię o nich: " moje kochane robaczki". Choć owoce morza, to również ryby. Szczególnie teraz, kiedy zimno na zewnątrz, bierze mnie chcica na te żyjątka z atawistycznej big macicy - oceanu. I coś w tym jest. Mule, krewetki, langusty, kraby i homary, małże Św. Jakuba i przegrzebki i kalmary i ośmiornice i wszyscy towarzysze podwodnego świata  mają wysokie stężenie łatwo przyswajalnego białka. Co więcej kwasy omega i masę witamin i mikroelementów. Ale po prostu piorunujące dawki. BYć może dlatego nazywane są afrodyzjakami. No bo po takiej bombie witaminowej i białkowej jak może zachowywać się człowiek w towarzystwie ukochanego, czy ukochanej? NO jak??? :-).  Zawsze może zanurkować w wannie wraz ze swoim daniem i myśleć, że jest w oceanie!

A więc potrzebujemy:

2 kg żywych muli ( mogą być mrożone, jeśli już mrożone to pyszne są nowozelandzkie )
2 szklanki białego wytrawnego wina, najlepiej Waszego ulubionego
6 posiekanych szalotek a jeśli nie dostaniecie to po prosyu zwykłej cebuli
bouguet garni ( mieszan ziół- podam niżej)
pieprz czarny
chrupiąca bagietka z masłem do podania lub jedzcie same, bo pyszne.
Łyżka masła

Bouguet garni:
To francuski bukiet ziół zamknięty w lnianym lub bawełnianym woreczku, lub przewiązny sznurkiem. Jego skład jest zmienny w zależności do jakej potrawy jest dodawany. Jednak często się powtarzają te same skłdniki jak pietruszka, czy liśc laurowy.  Ja daję: 3, 4 gałązki świeżego tymianku, 3 gałązki świeżej pietruszki, 4 liście laurowe. KIedy nie mam woreczka wrzucam wszystko luzem a co? Wyłowi się!

Jeśli mule nie są oczyszczone, trzeba je najpierw oczyścić, zrywając nożem pod bieżącą wodą wszystkie narośle z muszli. Jeśl mule są żywe, czyli kupione w wodzie, wyrzucam każdą, która jest otwarta a nie zamyka się po naciśnięciu ręką.
W dużej, głębokiej patelni lub rondlu rozgrzewam masło, wrzucam szalotkę, bukiet ziół i wlewam wino i dodaję pieprz. Doprowadzam do wrzenia Teraz dodaję mule. Gotuję ok. 10 minut na dużym ogniu, aż się otworzą, często je mieszając. Muszle, które pozostały zamknięte wyrzucam. Są nieświeże..  Jeśli po dodaniu muli do garnka na kilka minut przestanie wrzeć, trzeba przedłużyć gotowanie o te minuty. Do tego bagietka, białe wino i jemy palcami. Podaje się misy z wodą, które mogą być z płatkami róż lub plastrami cytryny do przemywania dłoni. Mule można jeść nabierając mięso połowką muszli. Kto lubi bardziej słone, może sobie trochę posolić. Na zdrowie!