Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia polska. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 sierpnia 2014

PIERŚ Z KACZKI W MUSIE NA KASZTANACH.


receptura: Karolina Stawska-Cielecka

W Piątkowy wieczór trzy „czarownice” Smaku Doskonałego spotkały się na kolacji w eleganckiej restauracji . Wiadomo, gorzkie smaki życia najlepiej przełyka się, gdy jedzenie jest niebiańskie więc dokładnie przejrzałam kartę, aby wybrać coś wyjątkowego. Do przetrawienia miałam parę tematów, więc wybór nie był prosty, ale okazał się inspiracją dla mojego dzisiejszego przepisu;)

piątek, 27 czerwca 2014

MAZURSKA ZUPA RYBNA

MAZURSKA ZUPA RYBNA.
receptura: Katarzyna Gaczak- Ślęzak

Pierwszy raz zupę rybną zjadłam w mojej kochanej „Kuźni”. Pomimo tego, że mieszkam na Mazurach zawsze wydawało mi się, że to nie może być dobre. Jakże się myliłam! Wstydziłam się jednak „wyciągać” od pani Marty kolejny przepis, więc metodą prób i błędów zupa w poniższej postaci powstała u mnie w domu. Moja starsza córka nie miała uprzedzeń co do tego dania i rybówkę uwielbia. Czasem wychodzi nam mniej lub bardziej pikantna. Jeśli ktoś lubi palącą ogniem zupę może dodać sobie do niej np. ajvar

niedziela, 22 czerwca 2014

PIEROGI ZE SZCZUPAKIEM – DZIEDZICTWO MAZUR

PIEROGI ZE SZCZUPAKIEM.
tekst i zdjęcia: Kasia Galczak- Ślęzak

Pierogi ze szczupakiem „poznałam” w Karczmie „Stara Kuźnia” w Przykopie. Przepis jest autorstwa Marty Wąsiakowskiej. Jedynym odstępstwem od pierwotnej receptury na jakie sobie pozwalam jest skład ciasta pierogowego. Tu ZAWSZE! Jestem wierna przepisowi, który znalazłam w książce „Nakarmić duszę” J. Słomy i M. Trymbulaka- choć używam różnych rodzajów mąki. To ciasto jest świetne, sprężyste, plastyczne, po ugotowaniu mięciutkie, pyszne.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Sałatka z raków.

SAŁATKA Z RAKÓW.

autor: Karolina Stawska-Cielecka Zabytkowa restauracja w piwnicy pod starą kamienicą…Bal sylwestrowy.  Panie w pięknych sukniach balowych, Panowie pod krawatem. W powietrzu unosi się zapach jedzenia, alkoholu i perfum. Wszystko to tworzy spójną całość. Światła przygaszone ,na stołach piękna zastawa. Trafiają pierwsze przystawki, potem kolejne…. Za nimi dania główne. Wszystko jest pyszne, aż pieści podniebienie… Przychodzi czas na przerwę w kulinarnej podróży i mogę wychylić kieliszek… No, może dwa;) Atmosfera robi się coraz bardziej magiczna. W końcu to wyjątkowy wieczór, coś się kończy i coś zaczyna…..Pojawia się kelner ze srebrną tacą. Wnosi kolejne cuda stworzone specjalnie na ten wieczór przez szefa kuchni. Szefem jest mój mąż;) …Na stole wszystko wygląda smakowicie, ale mój wzrok przykuwają trzy czerwone raki...
CZYTAJ PRZEPIS NA SAŁATKĘ Z RAKÓW: http://smakdoskonaly.pl/salatka-z-rakow/

środa, 16 kwietnia 2014

Żur polski.

ŻUR POLSKI 
Izabela Sikorska-Garbień

Składniki: 1 kg mięsnych kości wieprzowych ok. 0,5 kilograma wędzonych żeberek, lub innej wędzonki pęczek włoszczyzny 0,5 litra zakwasu na żur garść suszonych podgrzybków lub prawdziwków 4 kiełbasy śląskie, białe lub zwyczajna 4-5 ząbków czosnku 10 ziaren ziela angielskiego 2-3 liście laurowe garść majeranku szklanka śmietany 3 czubate łyżki mąki sól i pieprz do smaku Biorę kilogram bardzo mięsnych kości wieprzowych i pół kilograma wędzonych żeberek, też wieprzowych. Na tym przyrządzę wywar.
CZYTAJ CAŁOŚĆ: http://smakdoskonaly.pl/zur-polski-wielkanoc/

piątek, 31 maja 2013

Chłodnik litewski



zdjęcie pochodzi z: www.greenplanet.pl

Ta wspaniała zupa, a właściwie sałatka z nowalijek, to smak mojego dzieciństwa. Gotowała ją prababcia, babcia, moja mama i teraz ja. A dziś również moja córka. Zawsze w ten sam sposób od ponad stu lat a może i więcej gotujemy wielki gar chłodnika litewskiego. I wszystkie dzieci w naszej rodzinie kochały, kochają i będą kochać tę zupę, bo jest świeża, smakuje soczystą wiosną i ma piękny fioletowy kolor.

POTRZEBUJEMY:
- 2 pęczków boćwiny z burakami
- 1 pęczka koperku
- 1 pęczka natki pietruszki
- 1 pęczka rzodkiewki ( możecie użyć też liści, są jadalne i bardzo smaczne!)
- 1 pęczka szczypioru odmiana dymka ( to ten gruby, z małą, podłużną cebulą na końcu )
- 6 ogórków gruntowych ze skórą ( średniej wielkości)
- 1 kg pomidorów ( twardych i dojrzałych)
- 1,5 litra kefiru
- 0,5 litra śmietany, lub jogurtu, jeśli ktoś unika śmietany ;))
- jaja od kur z wolnego wybiegu, lub ekologiczne ( kod 1, lub 0 )
- sól i pieprz do smaku

Wszystkie warzywa dokładnie myjemy, DOKŁADNIE, bo chrupiąca w zębach ziemia, to katastrofa. Boćwinę siekamy drobno, buraczki z boćwiny obieramy i ścieramy na tarce o grubych oczkach. W 4 litrowym garnku zagotowujemy 2,5 litra wody, dodajemy 1 i pół łyżki soli morskiej.Na wrzącą wodę wrzucamy liście i korzeń młodych buraków. Gotujemy około 15-18 minut, aż zmiękną. W tym czasie ścieramy, również na grubych oczkach tarki ogórka, rzodkiewki. Jeżeli jej liście są świeże, możecie je posiekać i dodać do zupy. Mają wspaniały, lekko ostry posmak, jak kiełki rzodkiewki. Potem kolejno siekamy, pietruszkę, koperek, szczypiorek. Pomidory zalewamy w szklanym naczyniu gorącą wodą na kilka minut, Odlewamy wodę i przekładamy na kilka minut do lodowatej. To pozwoli nam z łatwością obrać pomidora ze skórki. Siekamy je, a gniazda nasienne odkładamy do miseczki. Wszystkie składniki przekładamy do garnka z wywarem z boćwiny ( MUSI BYĆ WYSTUDZONY, ZIMNY). Gniazda nasienne miksujemy malakserem ( to technologiczna zmiana, wprowadzona, przeze mnie, znak czasu ;)), Dodajemy zmiksowane nasiona pomidorów, kefir, śmietanę, wszystko mieszamy, doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Ostawiamy na kilka godzin a najlepiej na noc do lodówki.
Zupę podajemy w pucharach, wprost z lodówki, przyozdabiamy pomidorkiem koktajlowym, natką pietruszki i koperku. Na wierzchu kładziemy jajo ugotowane na średnio miękko ( 5,5 MINUTY OD MOMENTU WŁOŻENIA NA WRZĄTEK - CZAS NIE DOTYCZY JAJ ZIELONONÓŻEK KUROPATWIANYCH I PRZEPIÓRCZYCH).

GOTOWE!! BRZMI DŁUGO, ALE ROBI SIĘ SZYBKO A SMAKUJE.... O MATKO, GENIALNIE. MOŻECIE PODAĆ DO TEGO GRZANKI, ALE OBOK, NIE DO CHŁODNIKA. BON APPETIT ;))

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Królik w sosie śliwkowym - polędwica w sosie śliwkowym.

Witam znowu po przerwie z mojej kuchni. Pomimo, że trochĘ nie pisałam, to jednak w kuchni wrzało i to dosłownie. Więc podam dziś przepis dość wykwintny, ale jednocześnie prosty w przygotowaniu. W tym daniu zakochała się moja córka Nella.

POTRZEBUJEMY:
- całego królika, lub polędwicę wieprzową
- 250 ml- 300 ml czerwonego, wytrawnego wina
- gałązkę rozmarynu
- 2 łyżki gęsiego tłuszczu ( lub kaczy), Jak nie macie to oliwa!

Mięso myjemy, wkładamy do szklanego, lub glinianego naczynia ( można je poporcjować, żeby zmieściło się całe ). Zalewamy winem, tak, aby chociaz w połowie było zanurzone. Wrzucamy gałązkę świeżego rozmarynu. Odstawiamy do lodówki na 8 godzin, potem przewracamy mięso "na drugi bok" na kolejne 8 godzin. Tak zamarynowane mięso, wykladamy do brytfanny, obkladamy gęsim tłuszczem, solimy i podlewamy winem. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 170 stopni C na około dwie godziny.UWAGA! POLĘDWICY WYSTARCZY OKOŁO GODZINA. Obracamy co 20 minut i podlewamy sosem z pieczeni. Mięso musi być miękkie i wilgotne. W tym czasie przygotowujemy sos śliwkowy:

POTRZEBUJEMY:
- 150 ml czerwonego wina
- 6 łyżek wybornych powideł ze śliwki węgierki ( może być konfitura)
- łyżeczkę siekanego, świeżego rozmarynu
- sosu z pieczeni
- 1/4 kostki masła
- kilku kropel soku z cytryny
- pieprz i sól do smaku

Masło rozstapiamy na patelni. Dodajemy powiedeł i lekko przesmażamy. Dodajemy sos z pieczeni króliczej i wino oraz rozmaryn. Gotujemy, aż sos zacznie gęstnieć. Jeżeli już na poczatku jest zbyt gęsty dolewamy więcej wina, lub troszkę wody. Na koniec pół łyżeczki soku z cytryny i sól plus pieprz do smaku. Kawałki królika podajemy polane sosem, przyozdobione rozmarynem z puree z ziemniaków lub zielonego groszku. Swietnie pasuja do tego dania warzywa gotowane na parze. Tango zatańczą wszyscy w towarzystwie hiszpańskiego wina z regionu Rioja.

Smacznego :)

czwartek, 2 czerwca 2011

Zupa z młodej kapusty.Kapuśniak.

Pogoda wiosenno-letnia to i przepis dostosowuję do niej. Lekka, smaczna zupa dla całej rodziny. Prosta do zrobienia.


POTRZEBUJEMY:
-niedużej główki młodej kapusty
- 1/2 kg skrzydeł z indyka lub kurczaka
- włoszczyznę : marchew, pietruszkę w korzeniu, seler, por.
- puszkę pomidorów i 1/2 litra dobrego przecieru z pomidorów ( płyn nie koncentrat)
- pęczek koperku
- kilka młodych ziemniaków
sól i pieprz do smaku.

Skrzydełka myjemy pod bieżącą wodą. Wrzucamy do dużego garnka i zagotowujemy. Ściągamy szumy z powierzchni i kiedy płyn jest już klarowny wrzucamy obraną włoszczyznę. (Kapustę jeszcze nie!) Kapustę siekamy w drobne piórka. Wywar warzywno-drobiowy gotujemy na wolnym ogniu około 1,30 godziny. Wyciągamy skrzydełka i włoszczyznę (marchewki można pokroić i dodać z powrotem. Wrzucamy siekaną kapustę i oskrobane młode ziemniaki oraz pomidory i przecier. Gotujemy kolejną godzinę do półtorej aż kapusta i ziemniaki będą miękkie. 20 minut przed końcem gotowania wrzucamy posiekany koperek.
Zupę można podać z łyżką śmietany. Inna wersja tej zupy jest bez pomidorów i przecieru, ale zabielona śmietaną.
Solimy i pieprzymy do smaku. SMACZNEGO,

niedziela, 17 kwietnia 2011

Żur polski - tradycyjny żurek i zakwas na żur. Na wielkanocny stół.

ŻUR POLSKI

Ja osobiście nie zdążyłam zrobić zakwasu wcześniej, ale jest bardzo prosty do zrobienia. Jeżeli więc zaplanujecie żurek tydzień wcześniej zachęcam do przygotowania go samemu w domu. Jeśli nie będzie na to czasu, nic nie szkodzi. Gotowe są do kupienia w sklepie.

Zakwas na żur
Szklanka dobrej, żytniej mąki, trzy szklanki letniej wody, 5 dużych ząbków czosnku, łyżeczka soli morskiej, dwa, trzy listki laurowe, 10 ziaren ziela angielskiego, duża piętka czerstwego żytniego chleba (bez konserwantów, bo zakwas może się nie udać).
Przygotowanie: mąkę zalewamy letnią wodą i mieszamy dokładnie, aby nie było grudek. Potem dodajemy kolejno: listki laurowe (zwane też bobkowymi), ziele angielskie, pokrojone ząbki czosnku, a na wierzch kładziemy kromkę chleba. Zaczyn robimy w szklanym, lub glinianym naczyniu. Dobrze wymieszany zakwas przykrywamy ściereczką, albo gazą, by umożliwić dostęp powietrza. Odstawiamy płyn w ciepłe miejsce na tydzień, codziennie trzeba go zamieszać. Po tygodniu zakwas jest gotowy!




A teraz do dzieła.

Składniki:
1 kg mięsnych kości wieprzowych, lub kawałek trochę bardziej tłustego mięsa
ok. 0,5 kilograma wędzonych żeberek, lub innej wędzonki
pęczek włoszczyzny
0,5 litra zakwasu na żur
garść suszonych podgrzybków lub prawdziwków
4 kiełbasy śląskie, białe lub zwyczajna
4-5 ząbków czosnku
10 ziaren ziela angielskiego
2-3 liście laurowe
garść majeranku
szklanka śmietany
3 czubate łyżki mąki
sól i pieprz do smaku

Biorę kilogram bardzo mięsnych kości wieprzowych i pół kilograma wędzonych żeberek, też wieprzowych. Na tym przyrządzę wywar. Zalewam mięso wodą w dużym garnku i zaczynam gotować. Będę to robić powoli, około 1,5 godziny, zanim dodam włoszczyznę, czyli warzywa. Wolno gotowane mięso uwalnia do wody bogactwo aromatu. W ten sposób żurek zyska na jakości.
Po tym czasie dodaję obrane warzywa: marchewkę, korzeń i nać pietruszki, seler, por- jego białą i zieloną część. Znowu trzeba być cierpliwym, bo wszystko będzie się gotować kolejną godzinę pod przykryciem. Przykrywanie garnka, pozwala zmniejszyć zużycie energii potrzebnej do jego ogrzania nawet o 50%. Nakrywajmy pokrywką gotujące się garnki, bo zaoszczędzi na tym nasz portfel.



I jeszcze garść suszonych podgrzybków… Wrzucam je osobno do garnuszka. Kiedy się trochę obgotują, będzie je można dodać razem z zakwasem na żur do wywaru warzywno-mięsnego. Po upływie godziny łyżką cedzakową wyciągam włoszczyznę i dodaję zakwas na żur, gotowane podgrzybki wraz z płynem, w którym się gotowały oraz cztery pokrojone w plasterki kiełbasy śląskie. Mogą być białe kiełbasy zamiast śląskiej, lub kiełbasa zwyczajna. Teraz przyprawy: garść majeranku, dwa liście laurowe, kilka ziaren ziela angielskiego, cztery rozgniecione ząbki czosnku. I znów gotuję pod przykryciem godzinę na wolnym ogniu. Do zupy można wkroić też kilka ziemniaków, ja podam dziś swój żur inaczej. Ziemniaki zapiekę w folii w piekarniku i podam je na osobnym talerzu polane skwarkami. Może nie jest to dietetyczne, ale naprawdę pyszne.

Pod koniec gotowania do dużego kubka wlewam szklankę śmietany, chochlę gorącego żurku, po to, by zahartować śmietanę. Inaczej zważy się dodana bezpośrednio do gorącej zupy. Mieszam płyny i dosypuję trzy, cztery czubate łyżki mąki. Rozcieram, aby nie było grudek i wlewam do zupy. Jeszcze kwadrans i zabielona zupa będzie gotowa. Kiedy zupa przestygnie trochę, dodaje sól i pieprz do smaku. Nigdy nie dodaję do gorącej potrawy soli, ponieważ wtedy nie można wyczuć poziomu zasolenia. Dopiero, gdy danie przestygnie, możemy wyczuć na ile faktycznie jest słone.



Podam żurek z gotowanym jajkiem, ziemniaczkami polanymi skwarkami i smacznego! Nie będę przeliczać kalorii. To święta ;)
Ten żurek to tylko jedna z wielu wariacji na temat tej polskiej zupy. Można go robić na wiele sposobów, to tylko jedna z moich propozycji.

piątek, 15 kwietnia 2011

Boczek rolowany peklowany

To wędlina bardzo lubiana przez mojego męża ;) No, ale muszę mu dawkować ...
Boczek bardzo prosto się przygotowuje a efekt murowany.
Trzeba zacząć od wybrania w sklepie specjalnego kawałka boczku do zrolowania. To taki duży i plaski plat mięsa. Piwinien mieć wysokość ( grubość nie wiekszą niż 1,5 cm, bo inaczej nie bedzie chciał się zrolować.

POTRZEBUJEMY:
- 1-1,5 boczku specjalnie wyciętego ( jak wyżej opisano)
- soli peklującej

po trzech dniach:
- czosnku w proszku i 3 ząbków świeżego
- oliwa z oliwek
- paryki slodkiej w proszku
- majernek otarty
- rękaw do pieczenia
- sznurek spożywczy lub dratwa krawiecka, lub po prostu mocna, gruba nić

Boczek myjemy, nacieramy solą peklującą, wkładamy do worka foliowego. ściśle owijamy i odstawiamy na gorną półkę w lodówce na trzy dni. Minium 24 godziny. Boczek będzie się peklował. W tym czasie zmieni kolor na sino- różowy. To naturalne w tym procesie. Mięso nie jest zepsute :).
Zapeklowany boczek wyciągamy i rozciagamy na desce.
Robimy bejcę, czyli formę marynaty z przypraw. Do miseczki wlewamy około pół szklanki oliwy z oliwek, wsypujemy trzy łyżki majeranku, dwie papryki, łyżeczkę pieprzu czarnego lub pół łyżeczki białego, łyżkę suszonego czosnku w proszku, i 2,3 rozgniecione ząbki czosnku. Mieszamy bejcę pedzlem i starannie "malujemy" boczek. Po obu stronach. Teraz rolujemy go w rulon, tak samo jakbysmy chcieli zrolować kartkę papieru. Czyli od dłuższej krawędzi ( boku) mięsa. Obwiązujemy sznurkiem, dość ściśle, żeby boczek nie rozpadł się w czasie pieczenia, kiedy zacznie zminiejszać swoją objetość.
Tak posmarowany boczek, jeżeli macie na to czas, może sobie postać z kilka godzin. A jeżeli czasu brak to od razu pakujemy boczek w rękaw do pieczenia, zamykamy rękaw i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni C. Pieczemy około półtorej godziny. Jeżeli zacznie szybko się rumienić, zmniejszamy tempareturę piekarnika do 160 stopni C.
SMACZNEGO

czwartek, 14 kwietnia 2011

Pasztet domowy wielkanocny. Pasztet Heleny...

Zbliża się Wielkanoc... I oczekiwanie na przepisy :). Wiem, wiem. A więc od dziś publikuje przepisy na świąteczny stół.
PASZTET
W mojej rodzinie owiany tradycją, przekazywany przepis z pokolenia na pokolenie, oczywiście każda z gospodyń modyfikowała go na własne potrzeby. Przedstawiam Wam mój sprawdzony przepis na pasztet tak smaczny, że w sklepie takiego nie usiwiadczycie. Pierwsze wspomnienia związane z jego smakiem i zapachem, to kuchnia mojej babci Heleny, zwanej w rodzinie pieszczotliwie "Lola". Lola więc zawsze na wszelkie rodzinne zjazdy robiła swój wspaniały pasztet. Ja wzrostu wtedy niewiele powyzej blatu stołu, stałam na palcach i zaglądałam w miski. Zawsze platałam się po kuchni od dnia, kiedy zrobiłam pierwsze kroki.
Smak pasztetu tkwi w jakości jego skladników. Głównym jest oczywiście mięso. Powinno być ekologiczne, bo to zasadniczo wpłynie na smak.

POTRZEBUJEMY:
- Mięsa z kaczki około 1,40 kg
- 1,20 tłustej łopatki wieprzowej lub surowego boczku
- 1 kg wołowiny pręga lub antrykot
- 40 dkg wątróbki z kaczki, gęsi lub indyka
- opcjonalnie 20 dkg tłuszczu z gęsi lub kaczki
- 2 średniej wielkości czerstwe bułki lub 15 dkg macy
- 7-8 jaj kurzych
- 2 średnie cebule
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa i majeranek do smaku

Bierzemy najwiekszy garnek jaki mamy w domu a jak nie mamy, to musimy pożyczyć od sąsiada :). Całe mięso dokładnie myjemy i dzielmy na mniejsze kawalki. Wrzucamy do gara i zalewamy wodą. Najlepiej źródlaną.
Dodajemy cebulę i gesi tłusz, jeżeli udało się go Wam kupić. Doprowadzamy do wrzenia, ściągamy szumy, zmniejszamy płomień i gorujemy na wolnym ogniu pod przykryciem 4 godziny. Co jakis czas mieszamy, żeby mięso nie przywarło do dna naczynia. Po ugotowaniu studzimy. W tym czasie oddzielamy żóltka jaj od białka. Białka ubijamy na sztywną pianę. Wyciagamy mięso i mielimy razem z cebulą oraz bułkami ( lub macą ). WYWARU Z MIĘSA NIE WYLEWAMY!!! BĘDZIE NAM POTRZEBNY.
Po zmieleniu składników przyprawiamy. Ja daję około trzy łyżki soli morskiej, 1-2 łyżki czarnego pieprzu, pół gałki muszkatołowej i prawie całe opakowanie majeranku. Po wymieszaniu, bardzo dokladnym sprawdzam, czy smak jest zrównoważony. Jeżeli nie doprawiam jeszcze delikatnie. Teraz dodaje pianę i delikatnie mieszam. Na koniec tajemnica mojego pasztetu. Dobry pasztet musi być wilgotny, ale zwarty. Po wymieszaniu wszystkiech składników dolewam chochlą wywar z mięsa. Trzeba to zrobić na oko. NIe za dużo, bo pasztet bedzie się rozpadał. Ręka musi się zanurzać w jego masie jak w maśle, ale konstystencja nadal ma być zwarta. Jeżeli zrobi się Wam po dodaniu wywaru zbyt płynny ( ja daję od 2- 3 chochli wywaru), dosypcie bułki tartej, aby odzyskać prawidłową konsystencją masy.
Bierzemy formy, takie jak do ciasta, albo prostakatne, albo okrągłe. Smarujemy smalcem gęsim lub wieprzowym. Wykladamy pasztet do formy do wysokości 2/3. Pasztet urośnie. Rozgrzewamy piekarnik ( gorna i dolna grzalka bez termoobiegu ) do temperatury 180 stopni C. Wkladamy pasztet do piekarnika na około 2 godziny. Jest gotowy, kiedy jego powierzchnia robi się złocista. Upieczony pasztet studzimy a kiedy jest letni wybijamy go na deskę do krojenia. CZekamy aż bedzie zimny. Okrywamy folią spożywczą i do lodówki. Gotowe! Pasztet wspaniale smakuje z konfiturą z żurawiny lub borówki leśnej, z sosem tatarskim albo po prostu solo na talerzu.
SMACZNEGO :)

niedziela, 30 stycznia 2011

Kurczak pieczony i kapusta zasmażana.

Nic specjalnego dziś nie wymysliłam, ale bylo smaczne i dość szybkie w przygotowaniu. Wystarczyl jeden sporej wielkości kurczak ekologiczny i moja kapusta kiszona z beczki.

POTRZEBUJEMY - na 4 osoby

KURCZAK
jednego kurczaka około 1,5 kg
- dwie ceuble szalotki, lub jedna, duża polska
- 3, 4 ząbki czosnku
- 40 dkg drobnych ziemniaków

MARYNATA DO KURCZAKA
- 3 łyzki suszonego majeranku
- 2 łyzki czerwonej, słodkiej papryki
- 3 łyżeczki pieprzu ziołowego
- 6 łyżek dobrej oliwy
- 3 łyżki ciemnego sosou sojowego

Wieczorem nacieramy kurczaka solą morską, wkładamy do worka foliowego i szczelnie owijamy. Wkladamy na noc do lodówki. Rano sporządzamy marynatę ze składników wymionych powyżej. Najpiew łączymy płynne składniki, potem dodajemy przyprawy i mieszamy pędzlem. Wykładamy kurczaka na blachę i dokładnie, raz, koło razu wsmarowujemy w niego pędzlem marynatę. Znowu wstawiamy kurczaka do lodówki na 2, 3 godziny.
Do jego "brzucha" wrzucamy połowę czosnku i połowę pokrojonej w ćwiartki cebuli oraz ziemniaki. Mieszamy. Resztę ziemniaków, cebuli i czosnku wykładamy na zewnatrz, obkładając "kuraka". Rozgrzewamy piekarnik do 160 stopni i pieczemy około 2 godziny. Po godzinie musimy go jednak obrócić na drugą stronę, aby równo sie zrumienił.

KAPUSTA ZASMAŻANA
- 40 dkg kapusty kiszonej
- łyżka kimnku polskiego
- smalec z gęsi
- jedna średnia cebula
- sól i pierz do smaku
- czubata łyżka mąki



Kapustę przelewamy wrzątkiem, czyli przepłukujemy :). Rozstapiamy w rondlu dwie, trzy łyżki gęsiego tłuszczu, wrzucamy kimnek, krótko prażymy i dodajemy kapustę. Zalewamy wrząca wodą, do objętości kapusty. Przkrywamy garnek, zmniejszamy ogień. Gotujemy około 2 godziny, często mieszając. Po 1,5 godzinie na patelni rozgrzewamy łyżke tłuszczu i wrzucamy posiekana w kostkę cebulę. Szklimy i dodajemy czubatą łyżkę mąki. Podsmażamy intesywnie mieszając i dodajemy zasmażkę do rondla z kapustą. Mieszamy wszystko. Jeżeli kapusta jest za gęsta dolewamy troche wrzątku. Znowu przykrywamy i gorujemy jeszcze 30 minut na wolnym ogniu, często mieszając. Na koniec przyprawiamy solą i pieprzem

SMACZNEGO

czwartek, 23 grudnia 2010

Karp po żydowsku


A więc nadszedł w końcu po roku. Karp po żydowsku. Przepraszam, że tak późno, ale lepiej późno niż wcale. To oryginalny przepis z kuchni polskich Żydów. Trochę zapomniany. Więc dziś odkurzam go, wyciągając z lamusa, by jego tradycja przetrwała, bo naprawdę jest tego wart. Więc róbcie go w swoich domach, niech jego smak obdarzy Was magią i szczęściem. Ta potrawa jest niezywkła. Wymaga poświęcenia i cierpliwości. Ale skoro te ryby poświęciły życie, by nas radować, należy sie im szacunek i honor. Niech tak sie stanie!

Proporcje podaję na jednego karpia o wadze około 1,50-1,70 kg. Jeżeli macie więcej karpi, przyprawy trzeba podwajać, lub potrajać :)

POTRZEBUJEMY:
FARSZ:
- 1 karp w całości z głową, waga ok. 1,70 kg
- cebula - 30dkg
- jaja - 2 sztuki
- maca - 15 dkg
- migdały - 7 dkg
- sól, pieprz, cukiet do smaku ( cukier 2 łyżeczki)

WYWAR
- cebula 20 dkg
- żelatyna
- opakowanie rodzynek
- sól, pieprz, cukier do smaku
- 3 marchewki pokrojone w talarki

Na zdjęciu dzwonek wycięty z karpia. Aby go uzyskać, trzeba odciąć głowę i oczyścić rybę z wnętrzności nie rozcinając skóry brzucha. Skóra musi być cała, jak na zdjęciu. Dzwonki wykrajamy o głębokości ( wysokości ) około 2 cm. Głowy i ogony zachowujemy. Będą potrzebne do wywaru.
Teraz każdy dzwonek obieramy z mięsa, razem z ośćmi. Deliktanie wycinamy przy skorze mięso, tak, aby nie uszkodzic skóry. Kolejno każdy dzwonek.


Tak wygląda dzwonek po wyfiletowaniu. Mięso wraz z ośćmi zbieramy do miseczki. Każdą wyfiletowana skórkę odkładamy na bok. Kiedy wszystko skończymy, ostrym, giętkim nożem odzielamy mięso od ości, te, ktore przed chwilą zostało odzielone od skóry z dzwonka ryby.
Głowy, ości i ogony zalewamy wodą, przyprawiamy i gotujemy wywar rybny.
Około 1, 30 godziny na wolnym ogniu. Potem wywar filtrujemy przelewając przez gęste sito, lub gazę. Będzie bardziej klarowny wtedy.
Odzielone od ości mięso ryby mielimy w maszynce, najlepiej elektrycznej, WRAZ Z CEBULĄ I MACĄ, UPRZEDNIO NAMOCZONA W GORACEJ WODZIE. Macę nalezy odcisnąć z wody i zmielić. Masę łaczymy z żółtkiem i białkiem ubitym na sztywną pianę. Doprawiamy solą i piperzem. Migdały namaczamy we wrzątku, odcedzamy i dodajemy niezmielone do farszu. Wszystko mieszamy. Wypełniamy dzwonki farszem.

Tak to wygląda po napełnieniu farszem. Musi ściśle przylegać do skóry, inaczej wypadnie.
teraz bierzemy duży garnek, na jego dnie układamy talarki marchewki, aby ryba faszerowana nie przywarła do garnka. Układamy dzwonki, tak, aby sie nie stykały ze sobą. Na pierwszą warstwę dzwonków znowu układamy talarki marchewki. To sprawi,że się nie skleją. Kiedy wszystkie warstwy są ułożone, zalewamy wywarem z karpia, lejąc go po ścianece garna, żeby nie wypłukać farszu. Dodajemy opakowanie rodzynek do wywaru ( wcześniej trzeba go doprawić solą, pieprzem i cukrem). Goryjemy około 45 minut na wolnym ogniu. Zdejmujemy do przestygnięcia. Łyżką cedzakową wyciągamy dzwonki i układamy na półmisku, ozdabiając marchewką. Wywar filtrujemy przez sito lub gazę i dodajemy żelatynę. Zalewamy rybę na półmiskach. Gotowe.
Swietnie smakuje skropiona sokiem z cytryny. Smacznego, Niech się darzy :))) Za błędy przepraszam, ale bardzo sie spieszę. Jeśli sa pytania, prosze pytać w komentarzach. Wszystko wytłumaczę :))

BĄDŹCIE SZCZĘŚLIWI I BLISKO RODZINY. INACZEJ TO WSZYSTKO NIE BĘDZIE MIAŁO WIĘKSZEGO SENSU. RADOSNYCH :))))

środa, 1 grudnia 2010

Zakwas na barszcz

To byl jeden z pierwszych wpisów tego bloga. Zbliżają się swięta, więc podaję przepis na zakwas buraczany raz jeszcze. Już można go robić. Ja wlasnie obralam górę czerwonych buraków. Boże Narodzenie tuż, tuż. To dobra pora, by zrobić zakwas na barszcz wigilijny. To proste a bardzo podnosi walory smakowe tej wyjątkowej polskiej zupy. Swoją drogą bardzo zdrowej, bo bogatej w żelazo i wiele witamin oraz, jeśli dodany zostanie naturalny zakwas pełnej przeciwutleniaczy, czyli tzw. "wymiataczy wolnych rodników". Tych samych, które zawiera zielona herbata. Olbrzymim źródłem antyoksydantów są również w naszej tradycyjnej kuchni ogórki kwaszone i płyn z ich kiszenia oraz kapusta kwaszona, również kwas chlebowy. Kto lubi, nich zajada i popija, to samo zdrowie. W tradycjach kulinarnych każdego narodu znajdują się takie cudowne zdrowotne specjały. Teraz powrócę do zakwasu buraczanego.

Potrzebujemy:
-6 dużych buraków czerwonych ( mogą być okrągłę, ale te podłużne mają więcej słodyczy)
- około litra wody źródlanej ( mineralna niegazowana)
- czubata łyżeczka soli kamiennej
- 3 rozgniecione ząbki czosnku
- skórka chleba razowego bez konserwantów

Buraki obieramy ze skórki, myjemy i kroimy w talarki ( po pokrojeniu już nie myjemy, bo wypłukamy większość cennych składników z warzywa). Układamy w glinianym lub szklanym naczyniu, dorzucamy czosnek i zalewamy letnią wodą wymieszaną z solą. Warzywa muszą być przykryte płynem ( powierzchnia wody powinna być ok. 1 cm nad burakami, nie może być jej za dużo). Na wierzch kłądziemy skórkę razową żytnią. Przykrywamy ściereczką. Ja odstawiam zakwas na co najmniej tydzień. Codziennie zbieram z niego pianę, by nie powstała pleśń. Jeśli zobaczycie pleśń na skórce od chleba wyrzućcie ją i zastąpcie nową. Po 8-10 dniach zakwas przecedzamy przez gęste sito lub gazę i zlewamy do butelek lub słoików. Tym razem szczelnie zakręcamy. Zakwas jes gotowy do użycia. Ja na 4 litrowy barszcz używam około litra zakwasu, ale jest to kwestia smaku. Chodzi o poziom zakwaszenia zupy.Przyprawy takie jak liście laurowe, ziele czy czarny pieprz dodaję dopiero do zupy. Można dodać już do zakwasu, ale wtedy trzeba bardzo uważać doprawiając zupę, bo smaki się nałożą i może wyjść za gorzka.

wtorek, 28 września 2010

Wieża Babel

Wieża Babel (hebr. balal, bll - pomieszanie, zmieszanie, zamęt), (akad. bab-ili - brama boga) Za oknami pada, w moim województwie znowu stan alarmowy na rzekach. Coś mnie dziś dziwnie nastraja do życia. Zaczęło się od Nivejki... Mało nie zginęła w czołowym zderzeniu. Nivejko nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nic Ci nie jest! Pasażerowie polskiego autokaru mieli mniej szczęścia, taka tragedia... Nasze życie, lub jego pozbawienie... Wieża Babel. Wokół chaos i zawierucha a wewnątrz my - ludzie. Czy możemy coś zrobić, by zmienić bieg zdarzeń? Skąd się bierze szczęście jednego a tragedia drugiego? Arytmetyka życia, katoda, anoda, dążenie Wszechświata do constans... Jestem pewna, że Albert Einstein to wiedział. Moja praca polega na słuchaniu drugiego człowieka. Słucham więc ludzi uważnie, w maksymalnym skupieniu. Oni mówią, minutami, godzinami, latami... Często mówią: pierwszy raz ktoś mnie wysłuchał, albo nigdy nikomu tego nie mówiłam... Albo płaczą z bezradności, samotności... Czasem płaczę z nimi, ale moje łzy płyną w odwrotną stronę. Nie po policzku, kapią do środka, do mego wnętrza. Wiem też, że w dniu, kiedy moje oczy zobojętnieją na drugiego człowieka, powinnam przestać wykonywać swój zawód. Bo już niczego nie napiszę, nie zrobię żadnego filmu, reportażu, nie ugotuję nic smacznego. Bo jak wielokrotnie już pisałam, moją inspiracją są ludzie. Wczoraj, przedwczoraj... Słucham... Młodej dziewczynki, choć pełnoletnia, mogłabym być jej mamą... Śliczna, zgrabna młoda kobieta. NIc nie zwiastuje traumy... Zaczyna mówić. Pierwsze jej słowa brzmią: Pochowałam niedawno swojego dwumiesięcznego braciszka... Moja mama jest alkoholiczką... Upiła się i poszła spać.... Wtedy jej konkubent wyjął maluszka i zabrał do siebie. Wybucha płaczem... Udusił się... Kołderka.... Sama musiałam go pochować. Historia druga... Szczęśliwe małżeństwo, on przychodzi we wtorek do domu, mówi: mam kochankę, odchodzę. Jeszcze wczoraj twierdził, że kocha... W dniu rozwodu krzyczy na całą salę: nienawidzę Cię za to, że jesteś bezpłodna! Tego samego dnia rodzi mu się córeczka. Kobieta opowiada mi to drżącym głosem... Nie płacze lzami... Cale jej ciało jest słowem: ból. To nie scenariusz filmowy, to prawdziwi ludzie, ich historia, bo życie to najbardziej Wyrafinowany Scenarzysta. Przemierzam latami tę ludzką Golgotę z jednej historii robią się trzy, potem sto, teraz to już tysiące. Czy ich zapomniałam? Nie. Pamiętam ich twarze, oczy, czasem jakiś zapach, dźwięk przywołuje po latach tego człowieka, jego historię. To historia każdego z nas, nie zapominajmy o tym by rozmawiać z bliskimi, by ich dostrzegać i kochać, bo to jedyna droga w Wieży Babel. Moja historia: kilka dni temu dzwoni telefon. Jest 6.45 rano. Mąż drżącym głosem mówi: wjechał we mnie czołowo, samochód skasowany. Podłoga ucieka mi spod nóg, nie mogę nabrać powietrza, by zapytać: Czy jesteś ranny? - Nie jestem. Rozłącza się. Osuwam się po ścianie. Wyrafinowany Scenarzysta jeszcze raz dał mi los, zamiast wilczego biletu. Jednak wiem, że pewnego razu wręczy mi ten drugi. I niech tak zostanie, że wiem. Resztę odsuwam na bok, bo wierzę, że jeszcze nie teraz i ta wiara sprawia, że wciąż trwam i słucham. Na wzmocnienie coś co dla wielu zabrzmi strasznie, ale tak to już jest w życiu, że czasem rzeczy, które wydają się być straszne, mogą być zbawienne... Ta slatka taka jest. To swoiste lekarstwo, ładujące witaminami i minerałami. Dawniej używane w przeziębieniach oraz anemii. I choc patrząc na składniki wyda się to dziwne, ale w smaku jest doskonala, choć z wyglądu niezbyt urodziwa. Sałatka ta, to tradycyjne danie, które można odnaleźć w starych, polskich książkach kucharskich oraz w tradycji polskich Żydów. Potrawa zanikła, wyginęła, więc odkurzam ją, bo jej zdrowotny wpływ jest zbyt cenny, by go nie przytoczyć. W dodatku robi się ją szybko i prosto.
Sałatka "Kawior żydowski"
- dwie duże cebule jasne -
4,5 jajek na twardo
- 30 dkg wątróbki z gęsi lub indyka - gęsi smalec ( tłuszcz)
- sól i pieprz do smaku.

Cebulę drobno siekamy, jajka na twardo też siekamy. Wątróbkę smażymy w dość sporej ilości gęsiego tłuszczu ( lub kaczego). Gorącą wątróbkę wrzucamy do miski z cebulą i jajami i zalewamy wszystko wrzącym tluszczem. Mieszamy i dostawiamy na 30 minut, aby skruszała cebula. Na koniec solimy i doprawiamy do smaku pieprzem. Gotowe. Kto nie lubi ostrych potraw niech wstawi do lodówki na noc sałatkę. Do rana straci w zupełności swoją moc. Ja jednak lubię jeść ją świeżą, bo wtedy ma najlepszy smak. Mało jest takich dań, które zawierają w sobie prawie wszystkie potrzebne naszemu organizmowi składniki. Ta dziwna sałatka jest bogactwem: żelaza, witamin A.D, C, z grupy B i wielu innym. Kiedy poczujecie, że bierze Was grypsko, zróbcie sałatkę i zjedzcie dużą ilość wieczorem a przed snem wypijcie gorącą herbatę z sokiem malinowym i rumem. Rano powinna być znaczna poprawa. Smacznego więc... I siły i pogody ducha. Zanim skończyłam pisać ten post... Przestało padać... I jak w to nie wierzyć, że zawsze może być lepiej :)

środa, 8 września 2010

Tatar - niech wegetarianie tego nie czytają!

Na wstępie przepraszam, ze będę pisać o tatarze, czyli surowej wołowinie, jesli urażam tym czyjeś uczucia. Z drugiej strony nie chcę byc fałszywa, udawać kogos innego niz jestem. A mam pewna słabość, szczególnie kiedy robi sie zimno. Kiedy widzę surową wołowinę, tak jak moge nie jeść mięsa latem w ogóle, zyję rybami i warzywami, tak teraz nadchodzi dla mnie pora drapieżcy. Stoje w sklepie i patrzę przez szybe lady. Piękne, czerowne mięso. Ogarnia mnie jakis tragiczny głod, laknienie. JAK u zwierzęcia, nie człowieka i musze kupić chociaż 10 dkg. I robię sobie jesiennego tatara polskiego. POTRZEBUJEMY - dla 2 osób około 25 dkg mielonej wołowiny ( najlepsza polędwica, ale jest droga, mozna ja zastąpic pieczenią lub ligawą) - oliwa do smaku - marynowane dzikie grzybki ( łyżka na porcję) - cebulka drobno posiekana ( łyzka na porcję) - ogórek konserwowy lyb kwaszony ( lyzka na porcję) - kapary ( jęsli ktoś lubi- łyżeczka plaska na porcję) - wędzona sardynka, lyb szprotka, posiekana - na porcję - łyżeczka musztardy ostrej - 2,3 łyżeczki maggi - pieprz i sól do smaku - jedno żółtko na porcję Tatara drobno zmielonego ubijamy ręcznie w kulkę, rozgniatamy na płasko na talerzu, robimy po środku zagłębienie, tak, aby zmieściło sie w nim żółtko. Wszystki sypkie składniki oraz musztardę i rybę układamy dookoła mięsa, tworząc kompozycję. Najlepiej aby reszte przypraw, czyli maggi, oliwę, sól i pieprz, każdy biesiadni dodal sam przy stole według uznania. I to tyle. Okropna jestem, prawda?

czwartek, 19 sierpnia 2010

Żur tajemniczej Pani w meloniku

Kiedy wyszłam z wyborów,postanowiłam wracać drugą stroną wzgórza. Z mapą w ręce skęciłam z głównej i chciałam pójsc na skróty stromym zboczem góry. Mapa wskazywała, że tędy wiedzie ulica. Przeszlismy z mężem około 400 metrów w dół i nagle balustrada a za nią przepasć i nicosć. - No nie do cholery! - burknelam. Upal byl lepszy od sauny fińskiej a tu jeszcze trzeba wracać. Slepy zaulek! Odwróciłam się wsiekla na piecie i znowu pod górę! Przeszlam jakies sto metrów a zza zakrętu wprost na mnie wyszła kobieta, ubrana na biało, w eleganckim meloniku. Ubranie z lnu, do tego miękkie mokasyny i to nakrycie głowy... Szla wyprostowana, krokiem butnym a zarazem eleganckim. Nagle niczym z procy przebieglam ulicę i zaszlam jej drogę. W tem odzywając się po polsku: - Tam nie ma przejscia. Droga kończy się urwiskiem.- Oniemiala Pani, pdniosła na mnie swoj wzrok a w zrenicach malowaly się dwa znaki zapytania. - Wyprzedzę Pani pytania... Nie wiem, skąd wiem, że Pani jest Polką i wiem, jak sie stąd wydostać. - Dzień dobry. Mam mapę i ona wskazuje, że jest tutaj droga, która prowadzi na dol. - Tak, moja też tak wskazuje, ale tam nie ma drogi, jest przepasć. Jeżeli Pani chce, możemy pójsc dalej razem.- Chwila konsternacji. Pani niepewnie obrzuca mnie wzrokiem. A może jestem z wrogiego obozu. Widząc to natychmiast interweniuje. - Wie Pani, zablądzilismy... Każdemu się zdarza, trafilo akurat na Pania i na nas. Będzie nam latwiej razem, idziemy??? Bez odpowiedzi zawrócila i zaczęla isc. Na początku z dystansem i przed nami. Po 30 minutach zwolnila i zapytala: - A dokąd idziecie? Mialam ochotę odpowiedzieć: "Do POlski kochana, do Polski... Tak jak TY", ale szlam do metra. - Ja też.- Umiechnęlam się.I w tym momencie wiar zdmuchnąl jej z glowy melonik. Spod niego wypadly niesforne, piękne wlosy, ukazując zupelnie inną Panią. Panią z pazurem, wolną Panią. Wiatr, który powoli ożywal i zacząl budzić ruch powietrza, dmuchnąl w melonik, jeszcze trzy razy. PAni lekko sie zawstydzila. - A może bysmy tak przypięly go spinkami? - Może? Doszlimy do metra ja i Pani w Meloniku. Mąż jakby pozostal na uboczu. - Dokąd jedziecie ?- zapytala. - Do stacji Termini. Tam przesiądziemy się do metra w kierunku morza. - Chyba też pojadę do Termini. Może tam wsiądę w pociąg i odwiedzę znajomego. Już tyle razy tam miłam pojechać. Nadjechal pociąg. W huku kolejki Pani powiedziala, ze stracila męża niedawno, że przyjechala tutaj pracować, opiekuje się starszą osobą... - A co Pani lubi jesć? - Nagle wypalilam, budząc na jej twazy pierwszy, piękny umiech. - Ja lubię... Lubię pierogi z kasza gryczaną i żur, ale ten wschodni. - Skąd Pani jest? - Rzeszów, Pzemysl... - A jak tam robicie żura na zupę? - Inaczej, niż Wy z zachodu Polski. POTRZEBUJEMY: - 2/3 szklanki mąki żytniej - 2/3 szklanki mąki gryczanej - 2/3 szklanki mąki pszennej - 3 szklanki wody letniej - 2 plaskie soli - 4 ząbki czosnku, przekojone na pól - kilka listków laurowych Zmieszać to wszystko w szklanym lub glinianym naczyniu, przykryc gazą, odstawić na tydzień. Mieszac codziennie. Po tygodniu zakwas na żur jest gotowy. Na tej bazie możecie zrobić żur wedlug wlasneg przepisu, lub tego: Zrobić wywar na mięsie i wędzonce ( najlepiej żeberka wędzon) Dodać włoszczyznę wraz z kapustą. Zalać 3, 4 litrami wody. Osolić. Odjąć po 2 godzinach mięso i warzywa, zostawić wędzonkę, wlać zakwas na żur, na patelni zeszklić jedną dużą cebulę i garsć krojonego boczku, dodać do zupy. Wrzućić, dwa, trzy suszone grzyby ( prawdziwki, borowiki, podgrzybki), dwie łyżeczki majeranku ( czubate), kila ziaren ziela angielskiego i trzy liscie laurowe. Gotować na wolnym ogniu jeszcze około 2 godziny. Na konieć w miseczce rozprowadzić szklankę smietany, zalać chochlą wrzącego żuru i zahartować smietanę. Teraz możemy ją bezpiecznie wlać do zupy i nie zważy się. Wsystko dokładnie wymieszać, gotować zupę jeszcze 3 minut. Na koniec doprawić pieprzem. Oto żur na zakwasie z trzech mąk z POlski wschodniej. Jest... Cudowny. Jak Pani w meloniku. Dojechalysmy do stacji koncowej, szczebiocząc jak dwa wróble. Kiedy Pani w Meloniku wsiadając na ruchome schpody zawolala: Jak Pani na imię? Wrzasnelam: Izabela! - Jak???! - Izabela!!! - Ela! Fajnie! - A Pani??? - Też tego Pani życzę! - Proszę Pani, dziekuję! - Wiem, wiem. - Szczęscia. I tak wygladala końowa konwersacja mniej więcej w huku metra. Pani w Meloniku, zrobila na mnie jednak piorunujace wrażenie. NIe pytalysmy kto na kogo, uszanowalysmy swoje decyzje i poglądy a w metrze się zaprzyjaznilysmy. Życzę żuru na dobrą demokrację :) p.s OCZYWISCIE NIE MOŻE ZABRAKNĄĆ KIELBASY W ŻURKU. BIALEJ LUB SLĄSKIEJ, LUB INNEJ, KTORĄ LUBICIE!!!

piątek, 18 czerwca 2010

Rosół na polskim stole

Po upale, na chłodniejsze dni proponuję tradcyjną kuchnię polską. Większość naszych maluchów lubi nasze polskie, klasyczne zupy jak rosół, pomidorowa, czy ogórkowa. A dziś na stole rosół.

Potrzebujemy:
- od ćwierć  do pół kury ( Wybierzcie kurę a nie kurczaka, rosół ma zupełnie inny smak, dużo lepszy)
- 60-80 dkg wołowiny ( pręga lub żeberka)
- włoczczyzna ( teraz kiedy jest sezon najlepsze są nowalijki wraz z naciami - oprócz marchewki)
- 1 duża cebula
- 2,3 gałąki świeżego lubczyku ( świetnie rośnie w polskich ogródkach i na parapiecie :-)
- ząbek czosnku
- sól i pieprz do smaku
- duży gar

Mięso myjemy dokładnie, wrzucamy do garnka i zalewany wodą, najlepiej źródlaną, ale może być z kranu. Solimy i zagotowujemy. Ściągamy szumowinę, zmniejszamy temperaturę i gotujemy ponad godzinę Po tym czasie dodajemy warzywa: kawałek kapusty, dwie duże marchwie, jedna pietruszka wraz z natką, kawałek selera z natką, jeden duży por. Cebulę obieramy, pozostawiając przy ogonku złotą, zewnętrzą skórę. Kładziemy na palnik i opalamy ze wszystkich stron. Dodajemy wszystko do zupy. Cebula nadaje zupie dymnego aromatu i bursztynowego koloru. Gorujemy jeszcze około 2-3 godzin na wolnym ogniu. POd koniec gotowania wrzucamy świeży lubczyk. PO wyłączeniu palnika wrzucamy rozgnieciony ząbek czosnku. Oczywiście doprawiamy do smaku solą i pieprzem.