Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

piątek, 17 grudnia 2010

Gniew Aniołów VIII

„ Słyszałem jej myśli. Były o nim… O mężczyźnie. Znów nadeszło wspomnienie. Widziałem ich splecionych w miłosnym uścisku. Ich ciała… Oczy… Wypatrujące siebie. Delikatnie błądzące dłonie… Przesuwające się po jej udach. Usta… Wydobywający się oddech. Ciekaw jestem co oni czują w takiej chwili? Co czują? Nie mogę wejść w to doznanie. Jest w mózgu u niej, ale ja nie mogę go otworzyć. Tak jakby plik odczucia został zbyt mocno skompresowany. Teraz widzę jak leży naga. Białe płótno lekko okrywa jej biodro. On wstaje… Odprowadza go wzrokiem. Mężczyzna się ubiera, nic nie mówi. Widzę oczy Anny. Są smutne, jakieś takie szkliste… Co ten facet robi? Jeszcze przed chwilą poświęcił jej swoją delikatność, pocałunki… Teraz jest jak żołnierz, który strzelił do cywila i udaje, że nic się nie stało… Mężczyzna podchodzi do drzwi. Nadal milczy.
- Alan- Anna chyba chce go zatrzymać. Stanął w drzwiach. Spojrzenie w jej kierunku. – Alan… Jestem w ciąży.- On patrzy na nią chwilę… Jego oczy są złe… Są złe… Wychodzi. Anna wciąż leży nieruchomo w bieli. Płacze… Wyraźnie widzę teraz co czuje. Ona wie, że on nie wróci. Ja znowu nic z tego nie rozumiem. Cholera! O… Udziela mi się ich złość a przecież ja jestem Constans. Nie pobieram argumentów i zawsze oddaję wartość przyjętą. Teraz stało się chyba inaczej. Nie wiem, czy przebywanie tutaj dłużej jest dla mnie bezpieczne.”
Anna usiadła w kafejce przy Butterfly Street . Tu była jej ulubiona włoska knajpka. Kobieta o twarzy Madonny z obrazu podeszła przyjąć zamówienie. Po chwili przyniosła cannelloni pod beszamelem. Gorące danie parowało. Obok stała szklanka z mięsistym, pomarańczowym płynem. Stolik pokrywał obrus w biało-czerwoną szachownicę.
„ Jedzenie. Tak, to zawsze mnie interesowało. Dlaczego ludzie jedzą z takim apetytem. I po co właściwie jedzą? Jak smakuje ta rurka w białej zalewie, którą ona wkłada sobie teraz do ust? Czy to sprawia przyjemność? Jeśli tak, jaka jest forma tej przyjemności. Zaraz. Nie wiem, czy odczuwanie może mieć formę? Może formułę? Druga rzecz, to taka, że spożywanie przez nich jedzenia kojarzy mi się z tym, co oni robią razem w łóżku. I dziwi mnie ta moja własna konstatacja. Jednak myślę, że to nie jest przypadek, że te dwa rytuały ich życia kojarzą mi się wspólnie. Jakby miały jedno źródło. Może one coś zaspokajają? Coś takiego, co człowieka może palić od środka. Coś takiego co sprawia, że czują niezaspokojone pragnienie. Przez to mogą być słabsi. Być może jeśli nie zrobią tego we właściwym momencie ich egzystencja zostanie przerwana? Myślę, że tak właśnie jest. Tak… Tak.”
Anna leżała na sofie w salonie. Przez otwarte okno wpadał dźwięk szczytującego miasta. Firanka woalowała z wiatrem.
Oczy Anny były zamknięte. Gałki pod nimi zaczęły się gwałtownie poruszać. Kiedy się ocknęła jej ciało… Nie była już w salonie!
Była w ciemnym pomieszczeniu. Jej ciało owinięto ciasnym płótnem lub jakąś inną tkaniną.
- Boże ! – krzyknął umysł Anny. Uprowadzili mnie! Jestem skrępowana! Jestem… Oni zanurzyli mnie w jakiejś cieczy. - Płyn był gęsty i lepki. Coś miękkiego, jakby aksamitnego przywierało do jej twarzy. Chciała nabrać powietrza, ale… . Ale nie mogła! Zaczęła się dusić… Nie mogła oddychać… Próbowała wykonać jakiś ruch, żeby wydostać się z cieczy, ale materiał krępował jej ręce i nogi. Była wewnątrz czegoś bardzo ciasnego. Dusiła się… 50 sekunda bez tlenu. Umysł doznawał synchronicznego zawirowania. Falował w bezdechu… 1 minuta 30 sekund… W załamaniach fali tworzy się wir… 2 minuty sekund 15… Podpłynął łabędź. Śnieżnobiałe skrzydła zamarły w bezruchu dłoni baletnicy. Oczy ptaka patrzyły na nią nieruchomo. Obok stał talerz z parującym cannelloni. Szklanka z sokiem pomarańczowym spadła na chodnik, rozpryskując się tysiącem odłamków. Firanka, firanka faluje… 3 minuty, O sekund… Koniec. Mięśnie ciała powoli się rozluźniły.
„ Anno… Anno! Czy Ty mnie słyszysz? Czy widzisz mnie teraz? Anno?!”

23 komentarze:

  1. aż dostałam gęsiej skórki.. tak obrazowo, że aż złapałam się iż nie oddycham.. o matko;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Jazz, oddychaj, bo stracę czytelnika wiernego :) A ja mam problem. NIe wiem co ugotowac dziś na kolację. Przychodzi grupa przyjaciół a ja nie wiem!

    OdpowiedzUsuń
  3. hmmmmmmmmm zimno jak d....li więc stanowczo coś rozgrzewającego..??? i nie mówię tutaj o grzańcu:-) coś hot by się zdało jak nic;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jazz... Coś hot, to tylko kuchnia azjatycka a może, może hmmm. A może dziś to moi goście bedą gotować a ja będę dyrygować :) O ta idea mi sie podoba :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. no pomysł 1 klasa, grunt to dobra organizacja pracy;-) trzymam kciuki;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie będę już "psychologizował" ani spekulował, bo nic mi się nie sprawdza. :-) Po prostu z niecierpliwością czekam na finał. Czyżby już blisko?

    OdpowiedzUsuń
  7. Kuuuurkaaa wodna,ja tez przestalam na chwile oddychac.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jazz :) Jedna osobą już wrobiona w gotowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Romeus, spekuluj, masz do tego prawo. Żyjesz w demokratycznym kraju ;) Nie to jeszzce nie koniec. To dopiero początek ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Maga, oddychać, oddychać. Ciąg dalszy nastąpi... Jak ja bym chciala teraz leżeć na ciepłej plaży. :)I popijać camari z sokiem ześweiżej pomarańczy. MNiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja na mikolajowo))).
    Po Nowym Roku znowu beda cieple klimaty:)))
    ,To lece ,mam troche pracy:)))
    Lapie oddech:)))) i czekam na wiecej.
    POZDRAWIAM.

    OdpowiedzUsuń
  12. Maga, własnie wróciłam od Ciebie, widziałam, że tam już świątecznie :)) I ja pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Najgorzej jest dotrzymać słowo dawane samemu sobie. Postanowiłam poczekać, aż skończysz i dobrać się do całości. I jak zwykle nie otrzymałam obietnicy;)

    OdpowiedzUsuń
  14. no i co? co pitrasiliście? wspólne gotowanie bywa seksowne;-) wiem, wiem, to przyjaciele;-) tak tylko żartuje;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej Jazz... Był makaron Carbonara i wątróbka z gęsi w czerwonym winie, pulpeciki z macy z warzywami... Wino i rozmowy do 2 w nocy. To był wspaniały wieczór z rodziną i przjaciółmi :)

    OdpowiedzUsuń
  16. NIvejko... Na ta calość może sie okazać, że trzeba bedzie rok czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. woow, uważaj, bo przez żołądek do serca, ale nie tylko mężczyzny;-) mniaaaaaaaaaaam brzmi tak, że mrrrrrr

    OdpowiedzUsuń
  18. I co dalej? Bo ja już dłużej nie wytrzymam na wdechu :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Voluś, po przerwie już jest dalej :)))

    OdpowiedzUsuń