Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

środa, 29 grudnia 2010

GNIEW ANIŁÓW XII

Ruszyli w kierunku lotniska. Anna patrzyła przez szybę. Deszcz mocno smagał ją strugami wody.


Czasem jedna kropla odrywała się od pozostałych i spływała wolniutko po szybie, by chwilę później stoczyć się na ziemię, wprost w olbrzymie kałuże. Anna obserwowała drogę tych samotnych kropel, które po chwili jednoczyły się, tworząc całość.
- 100 denarów- głos kierowcy wyrwał ją z zamyślenia
- 100 denarów za kurs … Jesteśmy na lotnisku.
Anna zabrała bagaż i udała się w kierunku terminala.
Na lotnisku kłębiły się tłumy ludzi. Mówili w różnych językach. Było tu tak głośno, że Anna nie mogła czasem odróżnić kto w jakim języku mówi.
Była na największym na świecie lotnisku. Co 10 sekund startował lub lądował samolot. Olbrzymie huczące maszyny ociężale podnosiły swe cielska z pasa, by po chwili z lekkością ważki wzbić się w powietrze.
- W tym miejscu przecinają się wszystkie ludzkie szlaki. W ciągu jednego dnia samoloty z tego lotniska polecą prawie w każdy zakątek Ziemi.- pomyślała.
Nagle to miejsce skojarzyło jej się z pustynią … Z karawanami przemierzającymi gorące piaski … Poszukującymi oazy, by ugasić pragnienie i chwilę odetchnąć w cieniu daktylowców …
-Pasażerowie lecący do Middle Country - nr lotu 737188 proszeni są o zgłaszanie się do odprawy paszportowej i kontroli celnej. Przypominamy, że w bagażu podręcznym nie można przenosić metalowych ani twardych plastykowych przedmiotów.
Pasażerowie lecący do Middle Country …
Anna udała się w kierunku odprawy paszportowej i celnej.
- Dzień dobry, proszę o Pani paszport i wizę.
Położyła dokumenty na blacie.
- Dziękuję. Proszę przejść do kontroli osobistej.
Kontrola osobista … To stała praktyka na lotniskach od 3 lat. Od wielkiego zamachu. Jeden człowiek, jedna bomba … 5 tysięcy grobów.
Teraz każdy pasażer samolotu musi poddać się kontroli osobistej. Sprawdzany jest bagaż, ubranie, ciało … Bardzo dokładnie. To nieprzyjemne doświadczenie, być tak dotykanym, tak osobiście. To cena za komfort podróży samolotem. Czasem nie ma innego środka transportu, kiedy się jedzie na drugą stronę kuli ziemskiej. Panuje powszechny strach … Każdy jest sprawdzany bardzo dokładnie.
Anna przypomniała sobie czasy, kiedy latała z mamą na wakacje na Wyspę Kota. Wtedy wystarczył paszport, bo nikt nie bał się drugiego. Ludzie ufali sobie. Wsiadali do samolotu i lecieli… Czerpali przyjemność z samego lotu. Jedli, rozmawiali, zawierali znajomości na pokładzie. Byli uśmiechnięci. Cenili wolność, po Wielkiej Wojnie.
Rozejrzała się wokół siebie. Patrzyła na ludzi. Obok stała skośnooka kobieta. Coś wykrzykiwała, kiedy wyrzucono jej rzeczy z walizki na stolik. Za nią stał mężczyzna, czarnoskóry. Był cały spocony i bardzo ciężko oddychał. Nic nie mówił, nie denerwował się. Jednak jego twarz była jakaś smutna, bez wyrazu. Jakby wytopiona z wosku.
Anna znów wróciła myślami do przeszłości …

Patrzyła przez okno w samolocie na uciekającą w dole Ziemię. Trochę się bała, więc ściskała mamę za rękę. Wiedziała, że ten strach minie, kiedy samolot osiągnie pułap. Wtedy poczuje ulgę i będzie się cieszyć, że jadą razem na wakacje na Wyspę Kota.
Jeździły tam od czasów, kiedy pamięta. To było piękne miejsce. Taki mały raj.
Wyspa była złoto piaszczysta a jednocześnie pokryta zielenią, która skradała się tuż pod sam brzeg oceanu. Godzinami wylegiwały się na plaży. Rozmawiały … Rozmawiały o wszystkim co umyka, ale te rozmowy nigdy Annie nie umknęły.
Mama opowiedziała jej kiedyś legendę o tym miejscu, które nazywano Wyspą Kota.
Żył kiedyś pewien człowiek, który stracił swoją córkę, żonę i matkę. Wszyscy zginęli w czasie wojny. Zbuntował się przeciwko Bogu, bo nie mógł zrozumieć, dlaczego Ten tak go doświadczył. Był człowiekiem uczciwym i bardzo wierzącym. Walczył odważnie starając się nie naruszać reguł boskich przykazań.
I nagle ten cios … Zburzył wszystko… Cały jego świat miłości. Jedyne, co ocalało w jego sercu, miało tylko jedno imię – Cierpienie. W duszy, którą zrodziło światło czystego serca, powstał mrok . On dał początek zemście i nienawiści, dał początek śmierci. Ponoć jego własnej – tak mówiła mama.
Mężczyzna z piękna uczynił szkaradztwo… Jednak jego Dusza wciąż pamiętała piękno, jego smak i zapach. Nigdy nie oswoiła się z nową sytuacją. Dlatego mężczyzna ten zawsze nosił w sercu gorycz, bo ani zemsta ani strach i ból, nie przyniosły mu ulgi. Legenda głosi, że pewnego dnia postanowił oddać swoje życie wodom, by ugasić swoje cierpienie. Przywiązał do szyi kamień i skoczył do oceanu. Jednak Bóg nie mógł go przyjąć gdyż splamił swe serce … Nie chciał go również Szatan, bo resztka piękna wciąż tkwiła w jego duszy. Wzburzył się wtedy ocean i wyrzucił człowieka na brzeg, lecz pod inną postacią.
Mężczyzna został zakuty w ciało Kota, który otrzymał siedem żyć. Każde miało być pokutą za zwątpienie, miało być wspomnieniem szczęścia i cierpienia.
Ponoć Kot, który wyszedł z piany oceanu jest błękitny jak jego odmęty i równie niebezpieczny jak jego gniew.
- Jednak kiedy ktoś bardzo wierzy w to co robi i czyni to z miłości, kot wychodzi z lasu, by pomóc człowiekowi. Tak spłaca swój dług.
- Naprawdę mamo?- spytała Anna.
- Nie wiem kochanie. Tak mówią tubylcy. Dlatego wyspę tę nazwano Wyspą Kota.

23 komentarze:

  1. Dzięki, właśnie sobie poczytałam do kawy;-) i wydrukowałam oczywiście, może kiedyś jak to wydasz dostane autograf, ale na mojej 1 wersji;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jazz. Jeśli to wydam a zrobię wszystko, żeby tak się stało, spotkamy się na kawie i podpiszę Twój egzemplarz oraz dam ten z drukarni z piękną dedykacją :) Jesteś z Poznania?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze NIvejko. Najpierw ja muszę jednak skończyć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. więc wybacz, ale teraz będę usilnie Cię molestować, o jak najszybsze zakończenie, i jeszcze szybsze wydanie;-) co do Poznania, nie, nie jestem, chociaż w tym roku bawiłam tam po raz pierwszy, nawet 2 razy, i już jest to moje ulubione miasto;-) a ja.. Kraków;-) ale odległość to pojęcie względne, więc no problem;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jazz. Staram się. Ja Wrocław :) Blisko do Krakowa. Byłam w maju. Zajrzałam do gruzińskiej rastauracji przy Mariackim. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. haaaaaaaa no blisko, i mam dooobrą koleżankę we Wrocławiu, mieszka tam chyba od 2lat, i ja od tych 2 lat ją "odwiedzam", jeszcze nie dojechałam, ale się kroi, więc może to będzie moje postanowienie noworoczne;-) mój szef jest zakochany we Wrocławiu;-) a, że szefowi wierzyć się powinno, to wierzę, że jest cudowny i warto zobaczyć;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jazz. Twój szef ma rację :) Wrocław to piękne miasto. No i imprezowe :) 300 lokali, wszystkie zgromadzone wokół Rausza na starówce.

    OdpowiedzUsuń
  8. :-) chociaż w sumie jak to mówią, nie ważne gdzie, ważne z kim;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam i sie nie odzywam, bo nie potrafie nic powiedziec, brak mi slow. Ale zawsze czytam z zapartym tchem... Naprawde, wydaj to.

    OdpowiedzUsuń
  10. Stardust. NIe wiedziałam, że też czytasz:) Cieszę sie i dziękuję :) Bardzo dziekuję :).

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam sie z podpisami wyzej.Tez czekam na wydanie i po cichutku licze na autograf.
    Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Maga. Obiecuję, że każdy z moich czytelników otrzyma egzemplarz z dedykacją o ile ta książka powstanie i jeśli... Ktoś ją wyda ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Stałych czytelników. Bo 100 egzemplarzy to nie dam rady :(.

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja się zrewanżuję swoim egzemplarzem... o ile wydam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Voluś. Z tego co zrozumiałam Ty masz już całość. Na co Ty czekasz jeszcze? Wyslij to do wydawnictw. Najlepiej kilku jednocześnie. tak zrobiła moja kumpela. W końcu jedno wsytawiło jej recenzję i ją wydało :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Owszem, mam całość... do przerobienia :) Napisałem to jakiś czas temu i jak teraz wróciłem, to o mały włos na zawał nie zszedłem :)
    Mogę podjąć ryzyko i wyślę Ci na meila - sama zobaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Voluś. Dobrze, wyslij mi na maila. Lubię ryzyko :) Nawet cudze. :)
    jesabell@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  18. Ryzyko podejmuję zazwyczaj wieczorem, więc wtedy się spodziewaj :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Voluś. Więc czekam do wieczora :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Powstanie i musi ja jakis wydawca wydac,bo jak nieee...tooo....no.
    Trzymam kciuki,czekam na jeszcze.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Maga. Bo jak nie to wpadnie Maga i zrobi zadymę ! :)

    OdpowiedzUsuń