Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą owoce morza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą owoce morza. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Sałatka z raków.

SAŁATKA Z RAKÓW.

autor: Karolina Stawska-Cielecka Zabytkowa restauracja w piwnicy pod starą kamienicą…Bal sylwestrowy.  Panie w pięknych sukniach balowych, Panowie pod krawatem. W powietrzu unosi się zapach jedzenia, alkoholu i perfum. Wszystko to tworzy spójną całość. Światła przygaszone ,na stołach piękna zastawa. Trafiają pierwsze przystawki, potem kolejne…. Za nimi dania główne. Wszystko jest pyszne, aż pieści podniebienie… Przychodzi czas na przerwę w kulinarnej podróży i mogę wychylić kieliszek… No, może dwa;) Atmosfera robi się coraz bardziej magiczna. W końcu to wyjątkowy wieczór, coś się kończy i coś zaczyna…..Pojawia się kelner ze srebrną tacą. Wnosi kolejne cuda stworzone specjalnie na ten wieczór przez szefa kuchni. Szefem jest mój mąż;) …Na stole wszystko wygląda smakowicie, ale mój wzrok przykuwają trzy czerwone raki...
CZYTAJ PRZEPIS NA SAŁATKĘ Z RAKÓW: http://smakdoskonaly.pl/salatka-z-rakow/

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Kalmar, kałamarnica lub ośmiornica na sposób środziemnomorski.

I dalszy ciąg podróży z morskimi stworzeniami. Podaje kolejny prosty i smaczny sposób tym razem na głowonogi morskie. Z ciekawostek przyrodniczych, jest to ewolucyjnie bardzo stara grupa zwierząt. Pojawiła się ponad 500 milionów lat temu. Przepis, który podam, część z Was na pewno zna, bo jest popularny w wielu państwach Europy. Tak samo można przyrządzać krewetki.

POTRZEBUJEMY:
-1/2 kg kalmara, lub innego głowonoga. Uwaga, ze świeżych, należy zdjąć zewnętrzną, przeźroczystą skórkę, bo inaczej będą zbyt twarde. Nie pokrojony kalmar ma jeszcze jeszcze twardą strunę, stanowiącą część szkieletu. Należy ją wyjąć z odwłoka, bo można się tym udławić.


- papryczkę chili bez pestek
- 3, 4 ząbki czosnku
- nać pietruszki
- oliwę z oliwek z pierwszego tłoczenia
- sok z 1/2 cytryny
sól i pieprz do smaku

Papryczkę, czosnek siekamy, Nać pietruszki kroimy. Rozgrzewamy na patelni, lub w woku oliwę, wrzucamy czosnek, paprykę chili, chwilę przesmażamy, dodajemy na silnie rozgrzaną patelnię kalmary, lub innego głowonoga, pokrojonego na dość cienkie paseczki. Smażmy 7-10 minut. UWAGA! Smażony za długo głowonóg robi się "gumowy" i twardy. Na koniec sok z cytryny i nać pietruszki. Ściągamy z ognia, dodajemy sól i pieprz do smaku.
GOTOWE!
P.S. Latem to danie może być z grilla.

niedziela, 8 stycznia 2012

Krewetki po azjatycku - na szybko!

Ten przepis jest błyskawiczny, pod warunkiem, że wcześniej zgromadzicie potrzebne do tego przyprawy. W tym samym tonie doskonale smakują ryby o białym mięsie, morskie. Ktoś do Was ma za chwilę wpaść, chcecie zabłysnąć smacznym i wyszukanym daniem. Nic prostszego. To przepis na tę okazję.

POTRZEBUJEMY:
- 40 dkg krewetek black tiger, lub rybę morską ( mogą być mrożone, ale wtedy najpierw należy je rozmrozić)
- masło klarowane do smażenia ( lub zwykłe)

sos:
- 1/3 szklanki sosu chili: słodko- pikantny
- 2,3 łyżki sosu ostrygowego
- 2 łyżki sosu rybnego
- 3 liście limonki kafir ( jeśli macie), lub trawa cytrynowa
- sok z 1/2 limonki lub cytryny
- płaska łyżka cukru
- łyżka curry gold

Krewetki krótko przesmażamy na rozgrzanym maśle, dodajemy kolejno sos rybny, ostrygowy i chili, sok z limonki, liście kafiru, curry, cukier. Jeśli sos zbyt szybko gęstnieje podlewamy wodą. Dusimy 5-7 minut intensywnie mieszając. Solimy do smaku. Podajemy w miseczkach, lekko wystudzone, z chrupkim pieczywem. Można posypać świeżą kolendrą.
SMACZNEGO :)))

P.S. Przepis zamieszczam na prośbę anonimowego czytelnika, który o niego prosił w poście "szynka peklowana". Pozdrawiam.

piątek, 25 lutego 2011

Mule gotowane

Ale mnie wzięło.. Chrapka na takie świeżutkie mule, prosto z morza. Zamykam oczy.Hmmm.... Jest ciepło, leżę w bikini, słońce opala moje ciało. Piję aperitif, campari z sokiem z dojrzałych pomarańczy. Mrrr.... Szum fal... Podchodzi kelner i przynosi mi półmisek małż... i lampkę bialego, schłodzonego wina. Jest tak ciepło, że ścianki kieliszka odymia para.
Pragnienie...



POTRZEBUJEMY:
- 1 kg świeżych muli ( jak nie prosto z morza, to mogą być prosto z kuchennego zlewozmywaka :))
- wody, tyle, by mule były zanurzone
- 4 duże cebule
- 2,3 liście laurowe
- 6 ziaren ziela angielskiego

Cebulę kroimy w półksiężyce, wodę zagotowujemy, solimy i wrzucamy cebulę i zioła. Gotujemy 30 minut, no może 40, cebula musi być już miękka, dodajemy małże, gotujemy znowu 15 minut. Gotowe!

Otwieram oczy... Hmmm... No szlag, nie jest to jednak plaża i Lazurowe Wybrzeże. To moja kuchnia... Ale małże są naprawdę :) Ten prosty przepis skomponowałam sama kilka lat temu. Jest prosty a małże...? Hmmm, sami spróbujcie. Polecam do nich białe wino Chablis, produkcji francuskiej.
No gdzie ten kelner, co miał mi masować stopy na plaży? ;) Ech... w kuchni go nie ma.
POZDRAWIAM !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :)))

zdjęcie pochodzi ze strony: przestrzen.com.pl

wtorek, 29 czerwca 2010

Szafranowa zupa rybna

Kiedy się gotuje, najlepszym przyjecielem jest wyobraźnia i wolność. Wyobraźnia podpowiada kompilację smaków, wolność pozwala zrywać kulinarne konwenanse. Ale czy ta zupa zerwała z tradycją? Nie wiem. Jedno jest pewne. POwstała w mojej głowie a potem na talerzu. Zapraszam do wypróbowania. Jest smaczna i prosta. W dodatku pobudza zmysły erotyczne :)

Potrzebne z potrzeby chwili, czyli mojej zamrażarki ( możecie skorzystać z produktów, które właśnie macie, czyli innych od moich)

- 2 fenkuły, czyli kopry rzymskie
- jeden por, biała i jasno-zielona część
- jedna młoda cebula średniej wielkości
- 2 żabki czosnku
- 10 muli lub 6-7 małż nowozelandzkich
- 10 krewetek z ogonami
- 70 dkg białej, morskiej ryby lub łosoś
- 1,5 - 2 litry wywaru rybnego ( robię to tak, nigdy obierając rybę i filetując, nie wyrzucam głów, ogonów i płetw oraz struny z kawalkami mięsa. Wszystko to, zgodnie z tradycyjna kuchnią francuską a nie "śmietnikową :-) zamrażam. To samo dotyczy skorup krewetek, homarów i krabów. NIe wyrzucamy tego, ponieważ to wlaśnie w tych odpadach jest bogactwo smaku i aromatu. Wszystko zamrażamy prze jakiś czas, kolejno zbierając to, co normalnie trafiło by do śmieci. Kiedy mamy już wystarczający zbiór "śmietnikowych" owoców morza, możemy przygotować wyborny wywar rybny, podstawę najwykwintniejszych zup i dań rybnych na świecie. Nasze końcówki produkcyjne myjemy, zalewamy wodą i gotujemy na wolnym ogniu, pod przykryciem około 2 godziny). Potem przedzedzamy przez sito i gotowe. Resztki rybiego mięsa chętnie zje niejeden kotek.
- śmietana do zabielania zupy
- 1 g szafranu ( około póltora łyżeczki)- zalewamy go 50 ml wrzątku zanim go użyjemy
- sól i pieprz do smaku ( proszę z młynka, to ma niebagateln wpływa na kompozycję smaku. Pieprz najlepiej 5 kolorów)
- dla tych co lubią, świeżo starty parmezan wprost na tafle zupy ( może być grouyer lub grana padano lub cheddar)
- 1/3 kostki masła dodana do ugotowanej zupy
- szklanka białego, dobrego wytrawnego wina
- opcjonalnie gałązka świeżego rozmarynu, pietruszki, tymianku, 2 liście laurowe

Warzywa siekamy. Cebulkę w kostkę, por w kółka, fenkuł w pół księżyce. Czosnek w kostkę. Na patelni rozgrzewamy oliwę i łyżke masła. dodajemy warzywa i blanszujemy. NIe pozwalamy się im zbytnio zrumienić. Jeżeli tak zaczyna się dziać na patelni, wtedy wlewamy szklankę białego wina. Doprowadzamy do wrzenia i redukujemy o 30 % płyn.  Zlewamy do rondla, dodajemy przecedzony wywar rybny, pokrojona w kostkę rybę, lub kilka ich gatunków, krewteki, małże, może być i krab. Co lubicie, to wrzućcie. Na koniec namoczony szafran. Przykrywamy i gotujemy na wolnym ogniu od 40 min. do godziny. Zupę zdejmujemy z ognia, dodajemy 1/3 kostki masła, doprawiamy solą i pieprzem z młynka i studzimy, tak by była letnia. Jest taka malutka tajemnica. Ta zupa lepiej smakuje przygotowana dzień wcześnej, schłodzona przez noc i ponownie podgrzana nastepnego dnia. Wtedy smaki i zapachy łączą się w jedną kopozycję. KIedy zupa jest letnia nakładamy, dodając uprzednio po kopiastej łyżce gęstej śmietany. Kto lubi może posypać serem i grzankami/ Gotowe.
Smacznego!

środa, 6 stycznia 2010

Ten pierwszy raz

Pamiętam pierwszy raz, kiedy miałam do czynienia z owocami morza. To było dawno temu w Brukseli. Znajomi chcieli mnie ugościć i zaprosili do eleganckiej restauracji, w której serwowano wyłącznie owoce morza. Usiadłam grzecznie przy stole i jak przynieśli półmiski z całymi krabami, langustami, muszlami i to wszystko nieobrane, a do tego w aksamitnym etui zestaw 12 narzędzi, które wygladały jak chirurgiczne... Oblał mnie zimny pot. Miałam ochotę uciekać czym prędzej... Ale jak, zrobię przykrość przyjaciołom. Więc siedzę i patrzę z przerażeniem coraz większym. Nie ma widelca, czym to nabrać. Co tu sie je w ogóle??? I jak??? I ten krab wielki co wygląda jak tarantula... No ten to wprawił mnie w dreszcze. A moja koleżanka własnie zaczęła mi nakładać tego delikwenta. Po instruktażu jak obsłużyć opancerzonego zwierza zabrałam się drżącymi rękami do zabiegu chirurgicznego. No i w pewnym momencie jak ten nie wyskoczy w górę,jak nie przeleci nad stołem i bach! Wylądował na Panu w nienagannym garniturze, który siedział przy stoliku obok. No to koniec. Wojna polsko-flamandzka gotowa! I co teraz??? Co teraz??? Dobra, wstałam, wyprężyłam polską pierś przed siebie i ruszam do faceta, który od dłuższej chwili patrzy mi głęboko w oczy z niedowierzaniem. Podchodzę i mruczę pod nosem jak mantrę: sorry... sorry... sorry...pardon... pardon... pardon. W czasie wypowiadania mantry chwytam potwora pancernego w dłoń, drugą wygładzam Panu marynarkę i jak rak tyłem wycofuję się do swojego stolika wciąż brzęcząc pardon... sorry..... sorry. Wściekła walnęłam krabem o swój talerz! A co, niech wie potwór z morskich odmętów gdzie jego miejsce do cholery! I tak to było. Ponoć pierwszy raz pamięta się przez całe życie i z całą pewnością to prawda.

wtorek, 5 stycznia 2010

Mule po żeglarsku, czyli "Moules mariniere"

Wszystkim, którzy kochają owoce morza dedykuję ten przepis. Oczywiście nie ja go wymyśliłam, tylko Francuzi! To prosty przepis i szybki w realizacji a efekt murowany. Ja uwielbiam owoce morza. Zawsze mówię o nich: " moje kochane robaczki". Choć owoce morza, to również ryby. Szczególnie teraz, kiedy zimno na zewnątrz, bierze mnie chcica na te żyjątka z atawistycznej big macicy - oceanu. I coś w tym jest. Mule, krewetki, langusty, kraby i homary, małże Św. Jakuba i przegrzebki i kalmary i ośmiornice i wszyscy towarzysze podwodnego świata  mają wysokie stężenie łatwo przyswajalnego białka. Co więcej kwasy omega i masę witamin i mikroelementów. Ale po prostu piorunujące dawki. BYć może dlatego nazywane są afrodyzjakami. No bo po takiej bombie witaminowej i białkowej jak może zachowywać się człowiek w towarzystwie ukochanego, czy ukochanej? NO jak??? :-).  Zawsze może zanurkować w wannie wraz ze swoim daniem i myśleć, że jest w oceanie!

A więc potrzebujemy:

2 kg żywych muli ( mogą być mrożone, jeśli już mrożone to pyszne są nowozelandzkie )
2 szklanki białego wytrawnego wina, najlepiej Waszego ulubionego
6 posiekanych szalotek a jeśli nie dostaniecie to po prosyu zwykłej cebuli
bouguet garni ( mieszan ziół- podam niżej)
pieprz czarny
chrupiąca bagietka z masłem do podania lub jedzcie same, bo pyszne.
Łyżka masła

Bouguet garni:
To francuski bukiet ziół zamknięty w lnianym lub bawełnianym woreczku, lub przewiązny sznurkiem. Jego skład jest zmienny w zależności do jakej potrawy jest dodawany. Jednak często się powtarzają te same skłdniki jak pietruszka, czy liśc laurowy.  Ja daję: 3, 4 gałązki świeżego tymianku, 3 gałązki świeżej pietruszki, 4 liście laurowe. KIedy nie mam woreczka wrzucam wszystko luzem a co? Wyłowi się!

Jeśli mule nie są oczyszczone, trzeba je najpierw oczyścić, zrywając nożem pod bieżącą wodą wszystkie narośle z muszli. Jeśl mule są żywe, czyli kupione w wodzie, wyrzucam każdą, która jest otwarta a nie zamyka się po naciśnięciu ręką.
W dużej, głębokiej patelni lub rondlu rozgrzewam masło, wrzucam szalotkę, bukiet ziół i wlewam wino i dodaję pieprz. Doprowadzam do wrzenia Teraz dodaję mule. Gotuję ok. 10 minut na dużym ogniu, aż się otworzą, często je mieszając. Muszle, które pozostały zamknięte wyrzucam. Są nieświeże..  Jeśli po dodaniu muli do garnka na kilka minut przestanie wrzeć, trzeba przedłużyć gotowanie o te minuty. Do tego bagietka, białe wino i jemy palcami. Podaje się misy z wodą, które mogą być z płatkami róż lub plastrami cytryny do przemywania dłoni. Mule można jeść nabierając mięso połowką muszli. Kto lubi bardziej słone, może sobie trochę posolić. Na zdrowie!