Anna chciała być już w domu. Zamknąć się na klucz przed światem. Położyć na wersalce i wsłuchać we własne ciało. Poczuć te malutkie rączki, namacać główkę.
" Kiedy wszedłem leżała na sofie. Zaskoczył mnie jej widok. Na uszach miała stetoskop. Jego koniec dociskała do brzucha i nasłuchiwała czegoś. Czy jestem w stanie usłyszeć to co ona? Zaraz. Tak, słyszę. Ta dziewczyna słucha bicia serca płodu. Nigdy wcześniej tego nie slyszałem. Taki szeleszczący a jednocześnie głęboki dźwięk. Rytmiczne, bardzo szybkie uderzenia. Ona się uśmiechnęła, ja mimo woli też. Ta dziwna muzyka była przyjemna."
Anna przymknęła oczy. Słuchała dźwięku serca swojego dziecka. To ją odprężało, tak bardzo chciała poznać tę małą istotę. Jeszcze tylko 8 tygodni... Pomiędzy rzeczywistością a snem zobaczyła oczy...
Śniła o czarnej ziemi, kopała w niej łopatą. Zrobiła nieduży otwór i włożyła nasienie. Po chwili z grudek ziemi wydobył się nieśmiało biały pęd, który szybko przeistoczył się w zieloną łodygę.
Jakiś dźwięk zaczął uderzać w bębenki jej uszu. To...
Telefon dzwoni.
Anna wstała i leniwym krokiem podeszła do aparatu.
- Słucham ?
- Cześć to ja. Reportaż jest znakomity. Puścimy go w następnym numerze. - powiedział Naczelny.
- Tak? To dobrze.
- Nie cieszysz się?
- Sama nie wiem...
- Dziwna jesteś. Jeśli chodzi o kasę, to chciałem powiedzieć, że dam Ci premię.
- Dziękuję.
- Ok. Weź sobie trzy dni wolnego. Jesteś jakaś... Jakaś inna. Odpocznij... Może... MOże to przez ...
- Przepraszam, muszę się położyć. To do poniedziałku.
- No hej.
Anna odłożyła słuchawkę. Przez chwilę stała nieruchomo, patrząc w głąb pokoju.
WTOREK, trzy tygodnie wcześniej. Godz. 8.30 - rano
Był pochmurny, deszczowy poranek. Anna trzy dni temu umówiła się na wywiad. Nie powinna być zdenerwowana. W końcu wykonywała ten zawód już tak długo. A jednak... Była.
Wzięła prysznic i natarła się olejkiem. Wszystko robiła powoli, w skupieniu. Jakby odprawiała jakiś niezrozumiały ceremoniał. Potem podniosła kosmetyczkę i kolejno wyłożyła z niej na blat umywalki: podkład, tusz do rzęs, róż i pomadkę. Kiedy skończyła spojrzała sobie ostatni raz przed wyjściem w oczy. Odbijały się w lustrze, ciemne tęczówki o powiększonej źrenicy.
- Dlaczego się jej boję? Dlaczego?!
Kiedy wchodziła do pokoju Kobiety, była bardzo spięta. Tak bardzo, że drżały jej koniuszki palców u dłoni. W pomieszczeniu panował półmrok. Powietrze stało, wisiało ciężką wilgotnością. Przyklejało się do ciała...
Kobieta siedziała przy oknie. Patrzyła przez szybę. Tępo i bez wyrazu. Annę przeszył dreszcz. Czuła mrowienie od miednicy, aż do kręgosłupa.
- Dzień dobry - powiedziała cicho Kobieta. Wtedy jej oczy spojrzały na Annę. Były niebieskie, zimne i przenikliwe. Annę omiótł ich stalowy dotyk. To było niemal fizyczne doznanie. Obie kobiety na chwile przykuła do siebie cisza. NIebieskie oczy wptarywały się w Annę, badały jej ciało... Krągły brzuch.
- Proszę usiąść- powiedziała w końcu Kobieta. - Tutaj, przy oknie.
- Dziękuję.
Anna usiadła na stołku, dokładnie na przeciw Kobiety. Jej twarz była jak posąg. Zastygła w dziwnym grymasie rysów twarzy. To było coś tak dziwnego, ten wyraz... Anna nie mogła znaleźć na to określenia, jeszcze nie teraz. Chciała zacząć jakoś rozmowę:
- Przyjechałam do Pani... - powiedziała.
- Tak, wiem.- odparła Kobieta. - Mam na imię Marika.
- Anna jestem - wyciagnęła dłoń w jej kierunku. Kobieta dziwnie dygnęła, jakby spłoszona niespodziewnym ruchem ręki, jak człowiek uchylający się przed ciosem.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
Butterfly i prośba do czytelników
To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)
autor: Izabela Sikorska
autor: Izabela Sikorska
środa, 8 grudnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przysłowia kłamią! Bo kto późno na bloga przychodzi, ten ma zupę i drugie danie. Czekam na deser;)
OdpowiedzUsuńBędzie deser NIvejko a może i kolejne dania. sama nie wiem jeszcze ;) Tylko czy powinnam mieszać tutaj kuchnię z... No wlaśnie z zzzz?
OdpowiedzUsuńTo Twój blog. Może tu robić co chcesz:)
OdpowiedzUsuńWiem NIvejko. I robię, wydaje mi się intuicyjnie, że dobrze. Ale kiedyś... Coś tam mi szeptałaś to ucha ;)
OdpowiedzUsuńAtmosfera się zagęszcza...
OdpowiedzUsuńRomerus... Za kilka godzin CDN. NIe wiem co się dzieje, ale ja siedzę i ciągle piszę :)
OdpowiedzUsuńwięc pisz, bo apetyt nam rośnie.. co do tego czy można tutaj, oczywiście, a dlaczegóż by nie? miło czasem przekąsić coś nie tylko dla zaspokojenia brzusia;-) zresztą jeżeli masz parcie na pisanie, szkoda tego nie wykorzystać;-) zwłaszcza, że efekt jest jak widać;-)
OdpowiedzUsuńJazz, jakos tak mnie wzięło teraz. Dziękuję za słowa otuchy :) Więc piszę dalej
OdpowiedzUsuń