Nie wiem, czy to śnieg sprawia ten galop myśli... W głowie mi wrze.
Nie będę się więc rozpisywać, tylko od razu przejdę do meritum. Danie jest proste i szybkie w wykonaniu. Efekt murowany i bardzo, bardzo smaczny.
POTRZEBUJEMY:
- 4 dużych ziemniaków pokrojonych w kostkę
- 1 dużej cebuli
- 2-3 cm tartego korzenia imbiru lub płaską łyżeczkę mielonego
- dwa ząbki czosnku drobno posiekane
- 1/2 łyżeczki ( by było ostre, całe) chilli w proszku lub pieprzu cayenne
- puszkę pomidorów - latem świeże oczywiście, 3 duże pomidory
- 3 łyżki oliwy lub oleju arachidowego
Ziemniaki najpierw gotujemy w nieosolonej wodzie.
PRZYPRAWY
- 1 płaska łyżeczka nasion gorczycy białej
- 2 goździki
- 1 strączek kardamonu
- 2,5 cm kory cynamonu
- 7 ziarenek pieprzu kolorowego lub czarnego
- kto ma świeże liście curry ( ja nie miałam :( )
Pieprz, kardamon i goździki rozgniatamy w moździerzu.Rozgrzewamy olej na patelni i wrzucamy wszystkie przyprawy. Uwaga! Prażona gorczyca strzela jak pop corn. Szybko mieszamy, by przyprawy się nie przypaliły. Po "wystrzeleniu" gorczycy dodajemy posiekaną w piórka cebulę i kolejno imbir, czosnek, liście curry, chilli, pomidory i sól. Jeżeli pomidory są świeże gotujemy, aż zmiekno. Jeśli z puszki gotujemy 5 minut, dodajemy ziemniaki i znów gotujemy 5 minut. Gotowe!
Można też dodać surowe ziemniaki do pomidorów. Wtedy jednak danie potrzebuje około godziny, by zmiękły.Oczywiście to danie również rozgrzewa. Specjalnie podaje teraz takie przepisy, by Was trochę rozgrzać na tym mrozie.
SMACZNEGO :)))
Butterfly i prośba do czytelników
To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)
autor: Izabela Sikorska
autor: Izabela Sikorska
poniedziałek, 6 grudnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
właśnie dostałam ślinotoku;-)
OdpowiedzUsuńJazz, sorrki. I ciepłe pozdrowienia :)))
OdpowiedzUsuńnie no luz, zrobiłam sobie kawę.. jakoś dotrwam;-)
OdpowiedzUsuńA długo jescze musisz trwać?
OdpowiedzUsuńtrwam do 16tej;-) ale dzielna jestem i dam rade;-)
OdpowiedzUsuńJazz, już niedługo... :) Tik-tak, tik-tak
OdpowiedzUsuńU nas dzisiaj tez zimno i na dodatek,wiatrzysko okropne.Od samego czytania tego smakolyku robi mi sie cieplej.
OdpowiedzUsuńDaje nura do spizarni,przypraw mam dostatek:)
To lece....dzieki i pozdrawiam:)
Maga, to miłego gotowania :) I znowu pada śnieg, a juz jest 35 cm pokrywy.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten przepis :) Przypomniałaś mi o zapiekankach z ziemniaków, toż to jest dopiero pole do działania kulinarnego, mniam :*
OdpowiedzUsuńtik tak, tak tik, jak ten czas mi szybko znikł (zniknął?ale się nie rymuje;-))już po obiadku, no może nie tak wymyślnym ale zawsze cóś, jak to mówią, darowanemu koniowi itd..;-);-);-)
OdpowiedzUsuńMargo, ja tez o nim zapomnialam. Odkopałam go z pamięci w sobotę. Znowu była miła kolacja z przyjaciółmi i rodziną. Tak to lubię :)
OdpowiedzUsuńJazz... Cieszę się, że Twój "brzuszek" jest już nasycony ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo smakowicie, coś mi się wydaje, że zrobię w niedzielę.
OdpowiedzUsuńVoluś. Jest smaczne. Ja podałam te ziemniaki razem z indykiem tandori ( oryginalnie jest kurak tandori) i chlebkiem naan, który sama zrobiłam. Te przepisy podam również. Czasem nie nadążam tutaj z pisaniem, bo dużo gotuję ;)
OdpowiedzUsuńPowiedziałem żonie, że ma mi kupić na urodziny ksiązkę: Kuchnia indyjska. Ostatnio jestem zakochany w niej. Ale chlebek naan średnio mi wychodzi :( Za chicken corma była dobra.
OdpowiedzUsuńVoluś, ja poprosiłam męża o tę samą ksiązke pod choinkę :). Podam prosty przepis na naan, na pewno wyjdzie. Kuchnia idyjska jest dla mnie niesamowita. Trudno zmieszać ze sobą tak wiele intesywnych przypraw, by nie przytłoczyć dania. Trzeba być tak bardzo delikatnym wtedy :) To jest piękne w tej kuchni.
OdpowiedzUsuńChrześnica żony ma restaurację, zatrudnia kucharza z Indii - jakie on cuda robi! Ale nic nie chce zdradzić.
OdpowiedzUsuńVoluś, ale kiedyś odsłonisz maly rąbek tajemnicy ? :)
OdpowiedzUsuńJakiej tajemnicy?
OdpowiedzUsuńVoluś.. No napisałeś przed chwilą, że nie chcesz zdradzić czegoś z restauracji chrześnicy, ktora ma kucharza z Indii. No to ja sobie pomyślalam, że masz jakieś tajemne przepisy i nie chcesz ich zdradzić :)
OdpowiedzUsuńNie, kucharz nic nie chce zdradzić! Podpytuję go, ale on milczy - jak partyzant na przesłuchaniu :)
OdpowiedzUsuńIdę spać, czekam na przepis na naan.
Ok, Voluś. Dobranoc. Przepis wkrótce nadejdzie :)
OdpowiedzUsuńp.s. Ty tam byleś na tej wojnie w Jugoslavi, prawda?
Nie, nie byłem na wojnie. 10 lat później widziałem Mostar. Bardzo interesuję się Bałkanami, więc sporo też czytam. To mi wystarczyło.
OdpowiedzUsuńVoluś mocne pióro, mocne, ale i lekkie. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńW sumie to fragment większej całości, która ma tytuł Marija. Takie trochę wojenne romansidło.
OdpowiedzUsuńVoluś. Ja właśnie rzuciłam na swojego bloga, fragment takiej większej całości, nad którą siedzę od jakiegos czasu. Ale jeszzce nie wiem co z tego będzie. A siedzę kurczę już 10 lat! Gratuluję książki :)
OdpowiedzUsuńCo prawda jeszcze nikt tego nie wydał, ale dzięki :) Może wrzucą w kawałkach na bloga, choć nie wiem czy to da się czytać, pisałem 5 lat temu.
OdpowiedzUsuńReszty nie widziałam, ale mnie wciągnęło. :) Chętnie poczytam ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuń