zdjęcie pochodzi: http://commons.wikimedia.org/
:( A lasy w zasięgu ręki.
Kto lubi grzybki, temu podaję mój od lat sprawdzony przepis na marynatę. Mój ślubny tak nie cierpi zapachu gotującego octu, że zawsze ucieka z domu, kiedy robię zalewę do grzybów. No, ale za to jest pierwszy do jedzenia ich. Wtedy to muszę chować słoiczki z leśnym skarbem, bo Wielkanocy nie doczekają.
MARYNOWANIE
Potrzebujemy:
- 1 kg grzybów leśnych: podgrzybek, prawdziwek, rydz, kurka, gąska (zielonka), opieniek, kozak (koźlarz), maślak, sitak, borowik
Raczej unikamy mieszania gatunków, w każdym słoiku powinien być jeden
- 2/3 szklanki octu spirytusowego 10 %, połączonego z dwiema szklankami wody
- 2,3 płaskie łyżki cukru
-4 listki laurowe
- 6-7 ziaren ziela angielskiego
- dwie płaskie łyżki ziaren białej gorczycy
- jedna marchewka
- jedna biała cebula
Płyny wlewamy do garnka, łączymy z cukrem. Podgrzewamy i próbujemy czy jest odpowiedni w smaku, to znaczy musi być słodko-kwaśny. Jeżeli jest zbyt mało kwaśny dodajemy ocet, ale bardzo ostrożnie, najlepiej łyżką do zupy. Jeśli smak jest już zrównoważony
zagotowujemy i wrzucamy przyprawy: liście, ziele i gorczycę. W osobnym garnuszku gotujemy marchewkę (na w pół miękko), cebulę kroimy w półksiężyce. Grzyby dokładnie oczyszczamy z igliwia i ziemi, potem solidnie je kąpiemy pod bieżącą wodą i wrzucamy do wrzątku, osolonego jedną czubatą łyżeczką soli. Gotujemy 20-30 minut, odcedzamy.
Zagotowaną marynatę studzimy. Ugotowaną marchewkę kroimy w talarki.
Słoiki do marynaty albo parzymy wrzatkiem, albo dokłdnie umyte przecieramy sciereczką namoczoną w spirytusie. Chodzi o to, by dokładnie odkazić naczynia do marynowania, bo jakakolwiek bakteria, lub inne zanieczyszczenie może sprawić, że grzybki się popsują.
Do gotowych słojów wkładamy na dno trochę cebuli, 2,3 talarki marchewki, na to kładziemy grzyby, delikatnie upychajac je ręką w słoiku (ale nie za mocno), na górna warstwę grzybów znowu kładziemy plastry cebuli i marchewki. Kiedy słoje są wypełnione, zalewamy letnia marynatą i po równo do każdego wkładamy po kilka ziaren gorczycy i ziela oraz liście laurowe.
Pasteryzujemy. Wystarczy na dno głębokiego garnka położyć ścierkę do gotowania, na niej ułożyć słoje tak by nie stykały się ściankami i nie dotykały garnka, bo pękną. Jeżeli się nie mieszczą trzeba wziąc więcej garnków. Gotujemy weki około 15 minut w temperaturze 90 stopni C. Gorące ukladamy do góry nogami, czyli wieczkiem do spodu, najlepiej na kocu, przykrywamy i zostawiamy do wystudzenia. Chłodne słoiki obracamy i sprawdzamy wieko. Jak już pisałam wklęsła pokrywa oznacza, że wek "złapał" - jak mawiała moja bacia.
SUSZENIE GRZYBÓW
Do suszenia grzybów nadają się takie gatunki jak: prawdziwek, podgrzybek, koźlarz, borowik. Nie nadają się wszystkie grzyby blaszkowe a więc kurki, gąski, rydze, opieniek ani kania. Kania najlepsza jest smażona na maśle.
MROŻENIE NA SUROWO
Niektóre gatunki grzybów można zamrażac bez uprzedniego obgotowywania. Będą świetne zimą na grzybową zupę. Takie gatunki to: prawdziwek, podgrzybek, kozak, borowik, kurka i rydz. Pozostałe należy gotować 30 minut przed zamrożeniem.
RADA: Jeżeli nie znacie się na zbieraniu grzybów, nie radzę z ich atlasem lub ksiązką-przewodnikiem iść na grzyby. NIe da się zebrać grzybów jadalnych patrząc na zdjęcia, ponieważ te same gatunki w zależności od rodzaju podłoża i leśnej roślinności mogą mieć różne barwy. Taka zabawa to raczej rosyjska ruletka. Lepiej kupić sobie grzyby w sklepie, lub na targowisku i to od licencjonowanego grzybiarza ( musi mieć uprawnienia). Grzyby są wspaniałe i to naprawdę delikates w kuchni świata, ale może być bardzo niebezpieczny, kiedy nie znamy się na gatunkach grzybów. Tego raczej uczy się z pokolenia na pokolenie, trzeba kilka lat zbierać grzyby ze znawcami, by bezbłędnie odróżnić na przykład szatana od prawdziwka, czy podgrzybka. Bywają identyczne!!! Zjedzenie szatana kończy się śmiercią, tak jak zjedzenie sromotnika. W lesie jest więcej takich pułapek.
DIETA: Dzieciom poniżej trzeciego roku życia nie zaleca się spożywania grzybów. Ich układ pokarmowy nie jest jeszcze w pełni ukształtowany i nie ma odpowiednich enzymów, które pomogą w trawieniu grzybów.
P.S. Pójdę za radą NIvejki i zacznę wprowadzać do bloga zdjęcia. Pokażę Wam również mojego domowego Anioła Stróża, kuchnię - moje królestwo i widok z okien mojego domu, czyli świat widziany przez mnie. Dziekuję Nivejce za radę :) Przemyślałam sprawę, ale potrzebuję czasu, by wprowadzić tu zmiany.
Butterfly i prośba do czytelników
To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)
autor: Izabela Sikorska
autor: Izabela Sikorska
wtorek, 21 września 2010
Grzybki marynowane i leśne opowieści
Etykiety:
marynaty,
susze i mrożonki
Sezon jesiennych przetworów otwarty. Od dziecka uwielbiam jeść grzyby w każdej postaci a na dodatek je zbierać. Poszukiwanie grzybów w lesie mnie wycisza. A każda kolejna czapka wystająca spod igliwia raduje. Nie wiem czemu a zbieranie grzybów kojarzy mi się z czymś bajkowym, przysłowiowym Grzybkiem Muchomorkiem, co to przyjaźnił się z zajączkiem. Kiedy wchodzę do lasu nie straszne mi kleszcze i pająki, zew grzybowy jest silniejszy... Wzywa mnie las niczym wilka... Co ciekawe nie gubię się w lesie, nie wiem jak to się dzieje, ale ja zawsze wiem w którym kierunku wracać, nawet jak długo kluczę w gęstwinie robiąc wiele kilometrów. No to się tak rozmarzyłam, bo w tym roku nawet jeden raz nie byłam na grzybach z powodu braku czasu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja to wszystko widze, oczami wyobrazni ,tak pieknie opisujesz to co robisz.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo Maga :)
OdpowiedzUsuńJestem specjalistka od grzybobrania. Serio. I nawet mogę to udowodnić. Otóż: grzyby znajduje się w w słoiku, to marynowane. Czasami trafię na znalezisko w zamrażarce. Inna kryjówka to płócienny worek. Ewentualnie świetnie potrafię tez kopić pieczarki i boczniaki;)
OdpowiedzUsuńNivejko :) Każdy tropiciel, który znajduje, nie ważne jak i gdzie wciąż jest skutecznym tropicielem :)
OdpowiedzUsuńO! I tego się będę trzymać!;)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się :) Ciepło...
OdpowiedzUsuńA już w sobotę udaję się w las na grzybki i piękny ten muchomorek u góry. Wszelkie zalewy itd, jak zwykle przygotuje mama, a ja sobie popatrzę, może mi pozwoli wrzucić liść laurowy i ziele angielskie :)
OdpowiedzUsuńMargo widzę, że w kuchni u Twojej mamy panuje totalitaryzm :)
OdpowiedzUsuńMoja mama też w końcu może oddać się swojej pasji zbierania grzybów. W końcu, bo w ciągu kilku ostatnich lat jakoś w naszych okolicach grzybów nie było. A ja się cieszę, choć sama w grzybobraniu nie mogę brać udziału, bo wiecie - jak już pojadę do Polski, to jak Nivejka - też będę specjalistką od szukania:-))))
OdpowiedzUsuńMaga, a tutaj w tej Hameryce to chodzi się na grzyby? Znaczy, wiem, że tubylcy to raczej nie, ale rodacy coś zbierają? Widziałam ostatnio na spacerze w parku jakiś ludzi, którzy spacerowali po lesie, wpatrując się uważnie w ziemię. Jeśli nie zgubili nic cennego, ani chybi grzybków szukali:) Narodowości nie znam, ale te słowiańskie rysy...:-)))
Lotnico, chyba są grzyby, bo mój wujek jak mieszkał w New Jersey, to coś tam zawsze wygrzebał w lesie :) A teraz jest na Florydzie, tam to jedynie może wygrzebać aligatora w basenie :)
OdpowiedzUsuńZawsze można zamiast grzybów, podać na obiad aligatora:-))) Król miał okazję spróbować w Australii i mówił, że smakuje jak takich trochę żylasty kurczak:-))))
OdpowiedzUsuńLotnico-wiadomo,jak w lesie to nasi:)
OdpowiedzUsuńW Polsce czesto chodzilam na grzybki,tutaj jakos nie,poprostu nie jestem az taka znawczynia zeby wypuszczac sie w las,jakis obcy(chyba ze rekreacyjnie:)
Moj kolega zbiera tutaj grzyby,natknal sie na policjanta,ten wypytal go dokladnie i wylegitymowal,jak sie dowiedzial po co czlowiek po lesie chodzi zdziwil sie ogromnie.
Lotnico jak Ci odpisywalam, to tez myślałam, jak smakuje aligator... :)
OdpowiedzUsuńMaga w NIemczech tez się dziwią. Tylko Francuzi i Włosi doskonale wiedzą, do czego służą grzyby w lesie.
OdpowiedzUsuńDziś dzwonił kuzyn Króla Kurnika i zapraszał do siebie na... grzybobranie:) mieszka godzinę drogi od Szikagowa i mówi, że w okolicznych lasach grzybów zatrzęsienie:) no, zobaczymy te grzybki w następnym tygodniu. Może się trafią jakieś halucynogenne:-))))
OdpowiedzUsuńLotnico : :)))) Tak odnośnie tych halucynogennych.
OdpowiedzUsuńButterfly, wysłać?:-)
OdpowiedzUsuńLepiej nie, zamkną i Ciebie w USA i mnie w Polsce :) I ja chyba wole nie miec halucynacji, czasem patrzę na nasz świat i już zdaje mi się, że to jedna, wielka halucynacja.
OdpowiedzUsuńZ tym, że najlepiej kupować grzyby na targu a nie posiłkować się atlasem jak się grzybów nie zna, no to niezła bzdura:)Dla mnie byłoby poniżeniem gdybym grzyby kupił zamiast samemu o nich poczytać i nazbierać posiłkując się właśnie atlasem ze zdjęciami,nawet nie zdajesz sobie sprawy ile dzięki temu gatunków odkryłem, nazbierałem i zdrowo żyję:)Trzeba być tylko dobrze oczytanym w cechach charakterystycznych i bardzo pewnym dzięki temu co się zbiera, a czego jak najbardziej nie wolno zbierać:)Bo i doskonale potrafię rozpoznać grzyby trujące!
OdpowiedzUsuńPanie Leszku, dla Pana zbieranie grzybów z atlasem jest ok. Unikałam bym tak ostrych określeń, jak bzdura, patrząc na coroczną statystykę zatruć i zgonów po zjedzeniu grzybów trujących. Cieszę się, że Pan nauczył się tak zbierać grzyby, ja jednak nie będę zachęcać laika, do zbierania grzybów z atlasem. Bo to tak, jakbym posyłała niewinnych ludzi na pole minowe. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń