Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

niedziela, 29 sierpnia 2010

Chleb staropolski

Minęło kilka dni. Myślę, że zakwas jest już gotowy. Powinien mieć kolor cafe latte, lekka pianke na powierzchni, konsystencję gęstej śmietany i zapach sfermentowanego piwa zmieszanego ze spleśniałym chlebem - ale taki delikatny. Zakwas, który pozostanie nie zuzyty, wstawiamy do lodówki i tam moze lezeć spokojnie czekając na kolejny wypiek. Takim zakwasem mozemy szczepic nowy, młody, co przyspieszy proces pączkowania drozdzy. To znaczy, robimy świezy zaczyn i do niego dodajemy szklankę, dwie starego. Po 3 dniach juz powinien byc gotowowy. Czasem juz po dwóch. Powrocmy do chleba. Jego zapach wypełnia mój umysł. Za każdym razem kiedy czuję zapach pieczonego chleba, cos w srodku mnie porusza. Mój chleb roztacza teraz swą piekną woń. Objał nim kolejno wszystkie pokoje, wyszedł cichutko na ogród i zapukał do sąsiadów. Zapach przywołuje dzieciństwo... Widzę ulicę Sienkiewicza we Wrocławiu, właśnie z hukiem zatrzymuje się niebieski tramwaj. Wysiada z niego mała dziewczynka z dwoma warkoczami do pasa. Idzie odziana w granatowy faruszek z wykrochmalonymi, bialymi kołnierzami. Na plecach dźwiga tornister, skórzany i ciężki. Ale przecież wysiadła przystanek przed domem... O niegrzeczna dziewczynka. Wkłada rękę do kieszeni i grzebie. W końcu uradowana znajduje monetę. Chwile wahania między cukiernią Pączuć, gdzie robiono najlepsze paczki w mieście a piekarnią. Zapach chleba sparaliżował ulicę. To ostatecznie przesądziło o wyborze. Dziewczynka idzie do piekarni, pomimo dlugiej kolejki. Właśnie wyrzucono chleb z pieców. Stoi 30 minut, kiedy dostaje piekny, okrągły bochen staropolskiego chleba. Jest gorący, parzy. Zaczyna obgryzać piętkę, choć usta pieką od jego ciepła. NIe mogła się powstrzymać. Wchodzi do domu. Babcia marszczy złowrogo brwi na widok obgryzionego chleba. Nie lubi, kiedy tak go poszarpie, coś pokrzykuje z kuchni. Wie, że na nic się to zda. Jutro znowu wrócę ze szkoły z chlebem. Będzie caly poobgryzany, jak ten z dzisiaj, bo ta dziewczynka to ja. Po chwili złość przechodzi babci. Obiera ziemniaki i śpiewa: Wieczóra zapada, juz noc niedaleko Srebrzy się Odra, najmilsza ma rzeka i płynie z piosenką do ciebie Mkna po szynach wrocławskie tramwaje, przez wrocławskich ulic sto Tu przechodnia usmiechem witają dzieci i kwiaty i kazdy dom... Maria Koterbska ZANIM ZABIERZECIE SIĘ ZA CHLEB, POSŁUCHAJCIE, JEST NA WCZESNIEJSZYM POŚCIE. BABCIA, JEJ ULUBIONA PIOSENKA I PACHNĄCY CHLEB. TERAZ TAŃCZĄ WALCA W MOJEJ KUCHNI RAZEM ZE WSPOMNIENIAMI... No dobra zabieramy się za chleb. POTRZEBUJEMY: - 2 i pół do trzech szklanek zakwasu żytniego ZACZYN Zakwas plus szklanka maki żytniej, najlepiej typ 2000, jesli nie macie może być 720 CIASTO - 200 g mąki żytniej- jak wyżej - łyzka soli - olej lub smalec do wysmarowania blachy - kto lubi, kminek, też jedna łyżka Przepis, ktory Wam podaję, to tradycyjny, polski chleb, jaki wypiekano przez wieki. Oczywiście pewne drobne modyfikacje następowały w rożnych regionach a to ktos wlał maslanke zamiast wody, a to część mąki zastapił ziemniakami. Ale to innym razem. Ten chleb będzie staropolski, wypiekany według dawnej metody. Trzeba do tego cierpliwości bo cały proces może potrwać do 3 dni. Ale efekt zwala z nóg. Jesli za pierwszym razem się nie uda, nie poddawajcie się. Upieczenie chleba bez drożdży ze sklepu to prawdziwa sztuka a właściwie majstersztyk. Z zakwasu i jednej szklanki mąki robimy zaczyn, najlepiej w misce. Mieszamy dokładnie, aby nie było grudek. Przykrywamy ściereczka i odstawiamy w ciepłe miejsce ( np. na kuchenny okap) na 24 godziny. Następnego dnia dodajemy do zaczynu 3-4 szklanki letniej wody, 4 szklanki mąki Informacja potrzebna w końcowym etapie, jeszcze nie tu, ale ważna: jeśli ciasto jest za luźne, więcej mąki. Musi mieć konsystencję gęstego, ale nie zbitego ciasta. I uwaga, nie przeraźcie się, ale to ciasto lepi się i przypomina glinę. " I wziął glinę i ulepił człowieka..." Dobrze wyrabiamy. Kto ma porządny mikser niech miksuje, będzie łatwiej a wtedy na pewno wyrośnie. To wyrabianie jest trudne ręcznie, a zbyt słabe wyrobienie ciasta powoduje, że wychodzi zakalec. Ja wyrabiam ręcznie, bo nie mam miksera z hartowanej stali. Wyrobione ciasto posypujemy mąką i znów odstawiamy w misce, przykryte ściereczką na kiklanaście godzin. Powinno podwoić objętość. Po tym czasie dodajemy resztę mąki i wyrabiamy, ręcznie 15-20 minut mikserem 5-8, aż bedzie sprężyste i gładkie. Tu przyda się informacje z góry strony odnośnie konsystencji. Dodajemy w trakcie zagniatania sól i kimnek. Formujemy kulę i znowu odstawiamy na około 45 minut do wyrośnięcia i żeby odpoczęło. Przygotowujemy formę, smarujemy olejem lub smalcem. Forma może byc okragła lub podłuzna, ważne, żeby wypełnić ja ciastem do polowy, bo inaczej chleb wyrośnie "uciekając z foremki". Odstawiamy na 40 minut az troche podrośnie w foremce. Delikatnie nacinemy jego skórkę ostrym nozem w kratke, lub w zdłuz. To sprawi, ze nie będzie pękał w trakcie piecznia a wzór na skórze doda mu urody. Nagrzewamy piekarnik do 210 stopni, smarujemy chleb ciepłą wodą - pędzelkiem. Bierzemy spryskiwacz do kwiatów, pryskamy po piekarniku i wkładamy chleb. Co jakiś czas powtarzamy oprysk. Chleb potrzebuje wilgoci w piekarniku. Jeżeli nie macie spraya, to na dole piekarnika ustawcie wodę w naczyniu, aby wytwarzała parę. Pieczemy chleb około godziny, ale pod kontrolą. Jeżeli jego skórka zbyt mocno zacznie się przypiekać trzeba zmniejszyć temperaturę do 190 stopni. Chlem musi miec złotą skórkę. Po wyjęciu z pieca nie wyrzucać od razu z formu, bo oklapnie! Czekamy, aż będzie letni. Wtedy delikatnie przedładamy go na deską. Studzimy. Przechowujemy najlepiej w lnianym lub bawełnianym woreczku w chlebaku. Powinien być smaczny do 7 dni! SMACZNEGO! Prosze, jeżeli ktoś podejmie sie wypieku, który nie jest łatwy, ale to wielka frajda, niech napisze, jak poszło. Jeżeli właczycie chlebowi w czasie rosnięcia Wrocławske Tramwaje mojej babci, urośnie jak na drożdżach :) BYWAJCIE ZDROWI I CHLEBOWI.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz