Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

piątek, 11 grudnia 2009

Śledzie marynowane klasyczne

Oto Pan Śledź, zapomniany, w wielu państwach uważany za kulinarne okropieństwo. Po prostu traktują go jak bękarta w świecie kulinariów. Poza Skandynawią, gdzie króluje na stołach a jadany bywa tam również na surowo. No i w Polsce znany jest ten nasz bałtycki śledzik, który lubi pływać.
Śledź jest ważnym elementem mojego życia. Ja wprost uwielbiam śledzie, a jak mnie coś napadnie to potrafię zjeść furę tych niepozornych rybek.  I taką to mam historyjkę śledziową z czasów swojego narzeczeństwa. 
A no było to tak:
Znaliśmy się jakieś pół roku, może osiem miesięcy. Bon ton, bułka przez bibułkę... Jesteśmy na Półwyspie Helskim i radośnie podążamy by popływać na windsurfingu w Zatoce Puckiej. Słońce cudne, niebo błękitne a miłość w pełnym rozkwicie. Wysiada pańcia w obcisłych szortach z dekltem prawie na zewnątrz ( bez złudzeń, chodzi o autora tekstu, który dziś zaczyna już mieć zwiotczenie tkanki ;- ), skóra brązowa, pachnąca morzem, wabi turystów. Biegnę więc tropem zapachu... Staję jak wryta, bo w małej budce przy szosie wiszą jeden koło drugiego, gorące, brązowe, pachnące Bałtykiem sledzie. Skóra brązowa, dekolt na wierzchu, tylko obcisłych szortów brak. Wpadłam w pułapkę głupia turystka!

- Może łososia kochanie? Chcesz kawałeczek?- pyta mnie mój oblubieniec.
Ja milczę a w oczach dwoją mi sie i troją gorące śledzie. NIe zwracając uwagi na zaczepki przyszłego męża przemawiam wtem do ekspedientki:
- Kurczę... Ja bym chciała pół kilograma tych śledzi!
- Śledzi?!- krzyczy mój przyszły - Śledzie nie! Weź halibuta, albo łososia, albo... Albo węgorza. Nie bierz śledzi. One śmierdzą.
- To ja poproszę kilogram.
Wsiadamy do auta a "okropna woń ryby" nie pozwala mi się skupić.
- Przepraszam Cię kochanie, ale ja już nie wytrzymam. - Rozrywam woreczek pełen śmierdzących niektóym ryb i zaczynam je pożerać.
- Rany!- krzyczy narzeczony- Dlaczego ty nie wypluwasz ości?
- Po co? Są miękkie i bardzo smaczne.
- Udławisz się!
- Udławię się jak mi powiesz, że...

Reasumując zjadłam kilogram śledzi w ciągu godziny, poszłam pływać na deskę a potem zjadłam jeszcze trzy smażone śledzie na obiad. Tak głęboka miłośc łączy mnie z tą rybą. Maciek przestał komentować tę sytuację, miał oczy jak ping-pong. Śledzie, śledzie,śledzie. Mówi, że zawsze mnie będzie z nimi kojarzył. I ma nadzieję, że miłość do nich jest wymierna w stosunku do niego...

A więc śledzie:

6 połówek  filetów śledzia ( czyli 3 całe)
3 nieduże cebule pokrojone w półksięzyce
1/3 szklanki octu ( 10%)
szklanka wody
2-3 łyżeczki cukru
6 ziaren ziela angielskiego
1/2 łyżeczki gorczycy
5 ziarewn pieprzu czarnego
4 rozgniecioe goździki
2 liście laurowe

Śledzie kroimy w paski o szerokości około 3 cm. Cebulę obieramy i przekrajamy na pół. Teraz szatkujemy ją w pół księżyce. Wkładamy śledzie do słoika na przemian: warstwa śledzi i warstwa cebuli. Ocet, wodęi przyprawy zagotowujemy i studzimy: NIE WOLNO GORĄCYM ZALEWAĆ ŚLEDZI, BO SIĘ ROZPADNĄ.  Ostudzoną marynatą zalewamy śledzie w słoiku. Wstawiamy do lodówki. Czas marynowania minimum 48 godz. Najlepsze są po tygodniu. Możemy je podawać polane śmietaną.
Dobra rada: Kupowane śledzimają różny poziom zasolenia. Zanim cokolwiekm zrobicie z nimi, kawalek śledzie spróbujcie. Jeśli jest słony, trzeba go wypłukać pod wolnym strumieniem wody. I znów spróbujcie. Jeśli teraz nie jst za słony, to nadaje się do marynaty.
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję Maurze za miły gest. Przywiozła mi dziś trawę cytrynową do pracy. Takie gesty wywołują radość. Maura! Serdeczne z\dzięki. Świat składa się z drobiazgów, takich właśnie miłych.

12 komentarzy:

  1. Jaki z tego wniosek - że śledź to wieeelce romantyczna ryba jest... :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo tej opowieści, jakże romantycznej, śledzie nie przemawiają do mojego...podniebienia;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, nikomu nie narzucam śledzi. Z nimi to jest tak, że albo sie je darzy milością, albo nienawiścią. Widac taki już ich urok :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. jednym slowem przez sledzia do serca.Dzieki za przepis.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy. Jednym słowem tak ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. śledziki:) mniam:)
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak anonimowy. A jutro jego wielkie święto - śledzik ;) Smacznego śledzia więc!

    OdpowiedzUsuń
  8. No dobra - kobieto przekonałaś mnie. Uwielbiam śledzie, solone płaty własnie się moczą. Czas zabrać sie do roboty.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie tylko się udały, ale własnie po raz kolejny (chyba trzeci) je zrobiłam i zabieram się do jedzenia. I pyszniejszych śledzi marynowanych w życiu nie jadłam. Te ze sklepu, gotowe - precz!

    OdpowiedzUsuń
  10. Beato, bardzo się cieszę, że smakują Ci śledzie z tego przepisu. Tez je uwielbiam :) I popieram. Te ze sklepu - precz :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Co by nie było to akurat śledzia praktycznie każdy z nas lubi i ja bardzo chwalę sobie również łososia. Tym bardziej, ze jeszcze w wydaniu https://mowisalmon.pl/przepisy/pieczony-losos-mowi-marynowany-w-trawie-cytrynowej-chilli-skorce-z-limonki-i-ciemnym-occie-chinskim-z-salatka-ze-smazonych-grzybow/ jest on bardzo smaczny i mi smakuje bardzo mocno.

    OdpowiedzUsuń