Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

czwartek, 28 stycznia 2010

To był dzień bez gotowania

A tak w ogóle to ten dzień był dość dziwny. Po pierwsze naprawdę nic nie ugotowałam i to już jest dziwne. Czasem gotuję bo muszę a nie tylko, bo chcę :-). Zaczął się wcześnie rano, kiedy płacz dziecka wyrwał mnie z ciemnego świtu. Zawsze wstaję i mówię do synka: "Dzień dobry, oto nowy dzień!" Na co On reagując spontanicznie rozkłada rączki na boki jakby go właśnie witał. Woła: "Taa". Czyli "Tak", dając aprobatę tm samym Nowemu Dniu. Potem pyta? Tata? A ja zawsze odpowiadam: Tata pojechał do pracy. Wróci na obiad. I co dziwne, on wtedy perliście się śmieje, bo własnie odbył poranną ceremonię początku dnia. Czyli wszystko w normie, jest bezpiecznie. Po stałym punkcie naszego programu podeszłam do okna. I co zobaczyłam? I było wyzywać Królową Śniegu? Od razu mi to przyszło na myśl - zemsta! TYlko, że przez to inni również ucierpieli. Więc zimna Pani zasypała zupełnie mój samochód, wszystkiego dopełnił pług, który odśnieżając zrzucił jeszcze na moje auto jakieś sześć taczek śniegu. Ale nic to. Za łopatę i macham. I macham i macham i macham, aż zaczynam widzieć ląd. Ok. Czyli jednak wyjadę.
Już jadę, szczęśliwa, że w ogóle jadę. Wjeżdżam za zakręt i już korek. Jeśli do pracy mam 40 km to znaczy, że... O rany! To znaczy, że mam 40 km korka przed sobą! ALe jadę spokojnie, słucham wiadomości, które mówią tak: "We Wrocławiu Armagedon, komunikacja miejska nie działą, tramwaje soją w zaspach, albo wykolejone." W tym momencie dzwonie moja koleżanka, którą codziennie zabieram z centrum miast do pracy i mói mi, że od 40 minut stoi na przystanku i nic!!! Aja na to: nic nie przyjedzie, bo nic nie jeździ. Idź w kierunku centrum, nie czekaj! Ona brnie przez zaspy, ja tymczasem stoje bez ruchu w korku. W końcu tak zgłodniałam, po jakiejś godzinie i 30 minutach, że psotanowiłam wyjąć jajko, które sobie ugotowałam dzień wcześniej. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Miałam nawet mały garnuszek. Więc usadowiłam go między noami i w najlepsze zaczęłąm obierać ze skorupki jajko. Kawałek skorupki i jeden metr do przodu. I znów kawałek skorupki i nic do przodu. Weszcie zaczynam gryźć jajo i nagle czuję, że koś na mnie patrzy. Rozglądam sie w lewo... NIc.. Rozglądam się w prawo a tu olbrzymia kabina Tira. Patrzę niesmiało w górę iwidzę twarz roześmianego człowieka, który prawdopodobnie oberwuje mnie od duższej chwilli, jak obiera sobie jajo w korku z garnkiem między nogami i jak je zaczynam pożerać. Najpierw się speszyłam, ale po chwili tak się zaczęłam śmiać, wzruszyłam bezradnie ramionami na znak: "A co można robić w korku, jak nie obierać jaj i jeść śniadania?" patrząć na wirujące płatki śniego. Pan miał ubaw po pachy, pomachała mi i nie odjechał, bo nie miał gdzie. Tak jak ja:-). I tak 2 godz. 40  minut co rówało się wynikiem trzy jaja, trzy paperosy, 8 rozmów telefonicznych i mnóstwo przemyśleń!

8 komentarzy:

  1. tak, korki we Wrocławiu poznałam z autopsji, a do tego w śnieżycę, mogę sobie tylko wyobrazić, na szczęście w moim mieście, jeździ się żwawiej nawet w czasie zimy, ale mimo, to w korku można postać 30 min... ale to prowincja jest w porównaniu do Wrocławia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś niemożebnie cierpliwa. Ja bym porzuciła samochód i wróciła na piechtę do domu... :)
    Ale ty masz/miałaś jaja!
    :))

    OdpowiedzUsuń
  3. ...dziś mnie odkopali. Wracam do cywilizacji. I nie jestem pewna czy mnie to cieszy, bo zakupy trzeba zrobić, na pocztę pojechać... ech...;)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki dziewczyny a wiecie jaka prognoza jest dalej: zbliża się do nad kolejny front, jak oni to nazwali... Front Opadowy, cokolwiek to znaczy, brzmi śnieżnie. Kto w trasę wyrusza, niech jaja zabierze :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. hmmmm no ja to bym pewnie zasneła, chociaz nawet w korku trąbia więc pewnie nie.. ale znając moje zaopatrzenie poranne w prowiant, jak zwykle do konsumpcji pozostała by mi tapicerka;-) mało, że jaj to w sumie nic nie biorę rano.. ze względów czysto racjonalnych, po prostu stale zasypiam;-) i jaja to się zazwyczaj wtedy dzieją;-)

    Buźka

    OdpowiedzUsuń
  6. Jazz... Ostrożnie za tą kierownicą. Może więc kawka w termosie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Motylu,
    tak z innej beczki. Zajrzyj do mnie - jest zadanie do wykonania :))

    OdpowiedzUsuń