Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

środa, 27 stycznia 2010

W moim magicznym ... cz. I

Nasze pierwsze spotkanie było zupełnie przypadkowe. On nie był w planach, zupełnie się przydarzył... Pojawił się z nikąd, tak samo jak był Nikim. Zobaczyłam go na zdjęciu, wyglądał okropnie. Od razu go zlekceważyłam. Był brudny, zaniebany i ewidentnie biedny. Zlekceważyłam go, bo czy takich społecznie się nie lekceważy? Czy nie spycha na margines, pomimo, że On już dawno tkwi poza nim?
Jednak On miał w sobie jakąś siłę, która miała mnie przyciągnąć. Jej emanacja zmusiła mnie do spotkania. Propozycja wyszła od niego. Nie byłam zachwycona, kiedy jechałam. Wysiadłam z samochodu. On już czekał. Stał w starej, poszarpanej marynarce. Patrzył mi prosto w oczy. Kiedy podeszłam bliżej, jeszcze bardziej odczułam jego smutek, osamotnienie i potworną biedę. Miał lodowate dłonie, ale kiedy zobaczyłam, że stoi boso na śniegu, moje serce zamarło a maskę na twarzy złamał grymas wspólczucia.
- NIe chcę litości. Ona nie karmi, tylko zabija. Chce byś zostala. Jestem już stary i bezradny. Świat mnie zapomniał, bo dla nich jestem nikim. Zwykłym żebrakiem. A ja nikogo nie proszę o pieniądze, ja tylko proszę, by ktoś miał odwagę ze mną być.
Weszłam do środka... Wewnątrz było ciemno i bardzo zimno. Powietrze , które wydychałam zamieniało się w biały obłok, wędrujący pod ponury, oberwany sufit.
"Dobrze"- pomyślałam. Zrobię to.
Mój brzuch wskazywał, że lada moment życie wyjdzie na świat. Wiedziałam, że muszę załatwić najpierw tę sprawę i dopiero pocznę nowe życie. To był dzień Św. Mikołaja. Pomimo, że On był tylko żebrakiem trzeba było Notariusza, Banku i całego ceremoniału Konsumpcyjnego Świata, by nabyć jego akt własności. Akt posiadania Żebraka. Najdziwniejsze byo to, że Bank ustanowił na nim zastaw hipoteczny. Hipoteka na przybłędzie. Na nim, czyli Nikim.
 Ciąg dlaszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz