Butterfly i prośba do czytelników
To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)
autor: Izabela Sikorska
autor: Izabela Sikorska
sobota, 18 września 2010
Soki owocowe
MALINA, JEZYNA, JAGODA
Dziś wieczorem zbierałam orzechy, maliny, jeżyny. Ziemia była wilgotna, a pola na horynoncie spowijała delikatna mgła. Winna latorośl ugina się pod ciężarem czarnych owoców. Po pierwszym przymrozku, trzeba będzie je zbierać na wino.
Powietrze pachnie jesiennie, trawą, zmieszaną z gnijącymi powoli liścmi, dymem, orzechami... Całe lato hodowałam swoje warzywa, z róznym skutkiem, bo bez oprysków, nawet trawy nie nawożę, zero chemii w moim ogrodzie. To ciężka praca. Ślimaki, turkucie podjadki, szpaki i inni sąsiedzi, spragnieni moich plonów. No, jakos się musimy dogadać w tej kwestii. Jestem mieszczanką, trzecie pokolenie, ktora osiedlila się na wsi, by podjąć trud ekologicznej produkcji zywności na własny użytek. kapusty nie ważą 3 kilo, są drobne, ale o wiele smaczniejsze, seler za to, jest olbrzymi bez ulepszaczy, zioła, rosną same, jak chwasty, coś pięknego. Plon pomidorów się skonczył. Nadchodzi czas zbiosu owoców. Maliny, jezyny, winogrona i moja wspaniała poźna jabłoń i morele. Dziś prosty przepis na rozgrzewający zimą sok. MOże być z malin, moje dzieci ten lubia najbardziej do herbatki podczas mrozu. Ale te same proporcje zachowujemy robiąc go z jeżyn, jagód, moreli.
Potrzebujemy:
3 kg owoców
30 dkg cukru
Owoce myję dokladnie, wrzucam do garnka, zalewam wrzątkiem, tak by były przykryte 1 cm nad powierzchnią owoca, dodaję cukier, podgrzewam na malym ogniu 1 godzinę. Gorące owoce wraz z płynem przelewam na sito i przecieram. Znowu podgrzewam 15 minut, jeżeli wydaje się zbyt slodki dodaje soku z cytryny, jeżeli zbyt kwaśny - dosładzam. Zlewam do słoików i pasteryzuję. 10-15 minut w temperaturze około 90 stopni C. W tym celu wystarczy w duzym garnku, napełnionym do połowy rozgrzać wodę, wstawic słoiki i gotować 15 minut. Potem słoje wyciągamy, dokręcamy pokrywy i odwracamy wieczkiem do dołu, aby sie zawekowały. Letnie weki odwracamy. Jeżeli pokrywa słoja jest wklęśnieta, powstał wek. Jeżeli nie, proces trzeba powtórzyć i warto to zrobić z inna nakretką.
Do resztek owoców, które pozostaly po odciśnięciu soku dodaje żel fix i robie dżem. Nic sie nie marnuje.
Prosty sposób na wlasny sok :) Smacznego :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
U mnie to wszystko póki co robi mama, ale umiem, wszystko i doskonale, tyle, że nie jestem dopuszczana :P
OdpowiedzUsuńZamykanie lata w słoikach i buteleczkach przypomina mi o zimie. jedyne pocieszenie, że jak zadymka za oknem "zabredzi" smaki lata osłodzą chłód zaokienny:)
OdpowiedzUsuńPeeS. Chciałam do Ciebie napisać, w sprawie ważnej. Nie masz maila w profilu, a Maura też wyjechania. Napisz; nivejkab@gmail.com
Margo, wiem cos o tym. Jak we dwie robimy cos w kuchni z mamą, to mam tak samo :)
OdpowiedzUsuńNIvejko odpisałam na Twojego maila:) A co do słoików, to mam takie podejście jak Ty. Smuntno mi, bo przetwory zwiastują nadejście jesieni i zimy. Z drugiej strony bardzo sie raduje me serce, kiedy zbieram własny plon z ogrodu. Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na Twe wieści :)
OdpowiedzUsuńZamykam oczy i znów jestem na ukochanych Mazurach - tam właśnie tak to wygląda - mgła na horyzoncie, "powietrze pachnie jesiennie, trawą, zmieszaną z gnijącymi powoli liśćmi, dymem, orzechami"... Tak wygląda u mojej mamy, która teraz grabi liście, wyrywa i pali pozostałości z ogrodu, przygotowując go do następnego sezonu. Tęsknię za tymi zapachami, widokami, szumem lasu za oknem. Nie mogę się doczekać powrotu na Mazury, choć na trochę.
OdpowiedzUsuńPrzetworów nie robię, jakoś nie mogę się przekonać do ich robienia z tych sztucznych, wypryskanych nie wiadomo czym owoców z supermarketów i tutejszych targów. Może poproszę Towarzysza Życia, żebyśmy do Amishów się wybrali po naturalne, niepryskane produkty, ale to kawałek, więc nie wiem czy się skusi:-)
Wiem za czym tęsknisz. Jak mozna nie kochac Mazur. Pochodzisz z jednej z najpiekniejszych części Polski. Kocham Mazury a moja serdeczna przyjaciólka ma rodzinny dom na Mazurach. Jeździmy tam czasem razem, spędzamy wieczory na ganku, popijamy czerwone wino, romzawiamy bez konca, wpatrujac się w eksytujące piękno natury. Czuję, że wrócisz kiedyś na swoje Mazury... Zobaczysz :) A ja Cię wtedy odwiedzę i bedziemy gadać do rana na ganku, pic czerwone wino i podziwiac Twoje rodzinne strony :)
OdpowiedzUsuńLotnico, chyba bardzo tęsknisz, tak bardzo, że łza mi się zakręciła, jakbym odczuwała sama to co czujesz w tej chwili.
OdpowiedzUsuńBardzo tęsknię.
OdpowiedzUsuńSoki osobiście lubię. Jednak chyba bardziej do mnie przemawiają napoje https://www.herbapol.com.pl/produkty/spozywcze/ice-tea-pl o smaku cytrynowym. Mrożona herbata potrafi ugasić pragnienie.
OdpowiedzUsuń