Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

poniedziałek, 12 lipca 2010

Cucina Romana i wieczne miasto

Na początek kilka słów o historii, bo o niej akurat w takim mieście jak Rzym trudno zapomnieć. Historia szepcze tam do turysty z każdego zaułka, każdy kamień budynku, każdy stopień przypominają o wiekach, które przeminęły, o milionach ludzkich stóp, które muskały chodniki, żłobiły schody i wciąż to robią. Siedzę na ławeczce w cieniu. Upał, temperatura 40 stopni C. Przede mną pozostałości starożytnego Rzymu: Forum Romanum a w głębi monumentalne Koloseum. Tuż obok huk szalejącego ruchu ulicznego, trąbiące samochody, rozpędzone skutery, pokrzykujący przechodnie. Ciężkie wilgotne powietrze stoi. Liście drzew ani drgną, tak jakby w tym miejscy na przekór czas jednak się zatrzymał. Zamykam oczy. PAchną rozgrzane słońcem kamienne bloki. Czy tak właśnie pachnie 3000 lat ludzkości? A gdybym tak polizała kamień, może poczuje również smak? Nie, to chyba nie wypada lizać publicznie Koloseum. Ci Japończycy, co od godziny plączą mi się pod nogami, jakby mnie śledzili, zapewne pomyślieli by, że Europejczycy, to niezłe czubki. Liżą ruiny!
                                          Widok Koloseum z Forum Romanum - zdj. Album rodzinny.
Skoro nie mogę lizać Rzymu, to muszę jednak pozostać przy kuchni. Początki kultury kulinarnej Rzymian sięgają oczywiście starozytności. Tradycję biesiady i ucztowania zakorzenił w obywatelach Rzymu Lucullian, bardzo bogaty obywatel, który zasłynął z wielkich i obfitych uczt na miarę Bachusa. Wydawał na własny koszt przyjęcia dla kilkuset a nawet kilkutysięty gości. Podawane wówvczas potrawy były ponoć bardzo wymyślne i niewiele miały wspólnego z tradycyjną kuchnią rzymską, która dopiero miała się ukształtować. Wówczas Rzymianie nie mieli jeszcze swojej kuchni, czerpali z dobrodziejstw innych kultur. Bardzo duży wpływ wywarli Etruskowie, Żydzi i Grecy, Egipcjanie i mogłabym tutaj tak wymieniać bez liku, ponieważ smaki świata napływały do Rzymu wraz z podbitymi terenami i niewolnikami. Za czasów cesarza Tyberiusza sprowadzano wymyślne przyprawy z Chin i Indii. A kuchnia wówczas stała się wyrafinowana i bardzo skomplikowana. Zupełnie inna od tej, która się utrwaliła. Pozostałe ślady, po starożytnej kuchni to Garum, słono-pikantny sos rybny. Jego szczątki znaleziono w Pompejach, ale sos był podstawą kuchni cesarskiej. Produkowano go z wnęrzności ryb. I tu pełne zaskoczenie dla mnie. Przecież w Tajlandii do dziś właśnie tak produkuje się sos rybny. Taki sam! Czy sos przywędrował do Rzymu czy powędrował z niego? Otwieram oczy. Szkoda, że już ich tu nie ma. Mogłabym poprosić, by poczęstowali mnie pieczenią w sosie Garum. Jadła bym z nimi na tarasie przy świetle pochodni, popijając wino z ciężkich pucharów i słuchała o podbojach, egoztycznych przyprawach i Bogach. Cholera! Czy oni muszą tak cały czas trąbić!!!

2 komentarze:

  1. Lizanie wiekowych kamieni chyba nie przywoła w wyobraźni smaku potęgi Rzymu. Sos ma większe szanse:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto szuka nie błądzi... Zawsze warto spróbować. Ja niestety nie polizałam ani kamieni ani sosu. NIe robią go już w Rzymie. :-(

    OdpowiedzUsuń