Dzień krótki i pochmurny. Dookola mrok... Brr... Nadchodzi zima zla. Powietrze pachnie sniegiem. Czuje jak się zbliża bialy, niewinny puch, który okryje ziemię, dachy i drzewa. NIe znam lepszego leku na zimę, niż rozgrzewająca zupa a w niej imbir i chili. A więc do dziela beacia i siostry. Rozgrzejmy ziębnięte dlonie i stopy od srodka, az po koniuszki palców. Niech krew zacznie Wam szybciej krążyć. Poczujcie jak wasze cialo przylega do kominka, otulone od srodka aromatycznym slońcem Azji.
POTRZEBUJEMY:
2 litrów bulionu z wolowiny
40, 50 dkg wolowiny ( pieczen, ligawa, rozbratel)
1, 2 siekane bez pestek papryczki chili
7 grzybów chińskich
60 g makaronu sojowego
6 lyżek octu ryżowego lub jablkowego
6 lyżek ciemnego sosu sojowego 3-4 cm korzenia imbiru
2 zabki czosnku mały serek tofu 4 lyzki oleju sezamowego
5,6 lyzeczek cukru brązowego 3 jajka lekko ubite w trzech lyzkach wody pasta kukurydziana: 2 lyzki mąki kukurydzanej rozmącone w 2 lyzkach wody- do zagęszzcenia
siekana dymka, czyli szczypior i kto ma swieża kolendra do posypania
Mięso przygowoujemy wczesniej, siekamy w niewielkie paseczki, wrzucamy do miski i sporządzamy marynatę z polowy plynnych skladnikow, tylko octu dajemy 2 z 6 lyzeczek. Dodajemy starty na tarce imbir, chili. Zagniatamy mięso ręką w marynacie i odstawiamy na 30 minut. Wyciągamy woka lub duży rondel. Rozgrzewamy w nim niewielką ilosc oleju rzepakowego lub slonecznikowego, najlepiej tloczonego na zimno. Wrzucamy mięso i szybko rumienimy ciągle mieszając. Dodajemy bulion ( najlepiej nie z kostki, tylko domowy wywar niesolony z wolowiny, lub drobiu, to ma nibagatelny wplywa na smak zupy). Bulion gotuje się z drobiu 1,5 godziny w samej wodzie, zdejmując szumy a z wolowiny 2 godziny. Można go zrobic na prędze wolowej. Wlewamy więc bulion, dodajemy grzyby wczesniej namoczone i posiekane w paseczki, wszystkie plynne skladniki a więc:ocet, sos sojowy poza olejem z sezamu. Dodajemy cukier. Gotujemy okolo godziny na wolnym ogniu. 5 minut przed końcem gotowania zupy sporzadzamy paste z mąki kukurydzianej i zageszczamy nią zupę.Dodajemy pociety w kostke serek tofu. Na koniec wlewamy cienkim strumieniem rozkmącone w oleju sezamowym jajka, tak, aby utworzyly sie z nich cienkie kluseczki. Solimy i pieprzymy do smaku. Zupa ma mieć delikatny, ale ostry posmak. Nalewamy do miseczek zupę, wkladamy trochę makaronu, dodajemy kilka kropel oleju sezamowego na porcję zupy.Posypujemy dymką i kolendrą ( jesli macie swieżą w domu). To bardzo szlachetna w samku zupa, danie gęste i sycące. Rozgrzewa serca i energetyzuje umysl. Naprawdę warto ją zrobić, nie pożalujecie :))) Dużo ciepla życzę kochani.
Butterfly i prośba do czytelników
To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)
autor: Izabela Sikorska
autor: Izabela Sikorska
wtorek, 23 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękna maska :) Zupa pewnie przepyszna :P
OdpowiedzUsuńInteresujący przepis, ale... Są rzeczy, które bardzo lubię, ale nie robię w domu. Tak jest z chińszczyzną. Najbardziej smakuje mi ta z budek na placu Konstytucji;)
OdpowiedzUsuńmoje ciało przylega do kominka, niekoniecznie w teamie z zupą, ale kto wie , kto wie;-)
OdpowiedzUsuńMmmnniiaam:)
OdpowiedzUsuńA jutro cala Ameryka bedzie jesc indyka;))
Piekna maska,jestes w niej taka tajemnicza.
Margo dziękuję. NIe mogłam opuścić Wenecji bez maski.:)
OdpowiedzUsuńNIvejko a gdzie ten plac Konstytucji? Może i ja sie kiedyś zalapię :)
OdpowiedzUsuńJazz śnieg sypie u nas nieźle. Wyczulam go, bo pachnialo nim wczoraj powietrze. Grzej się przy kominku i może przy zupie.
OdpowiedzUsuńSmacznego indyka więc. No tak jutro Swięto dziękczynienia! Milego ucztowania :)
OdpowiedzUsuńa u mnie nie sypie... ale wychodzi na to, ze jednak zamierza;-) no cóż.. będzie trzeba czapę kupić;-) ugotować zupę i rozgrzewać....;-) się;-)
OdpowiedzUsuńMaga, o indyku było oczywiście do Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńJazz,ciepłych dni więc życzę. Snieg zaprzestał chwilowo opadu:) No cóż, w końcu to listopad.
OdpowiedzUsuńi się spełniło;-) dzięki;-) bo ja dzisiaj mam cudne słońce;-)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się! Mam dwie :) a i tak miałam problemy z wyborem, ech!
OdpowiedzUsuńJa też Margo, gdybym miala wtedy setki euro do wydania, chyba wytapetowałam bym nimi całą ścianę :)
OdpowiedzUsuń