Butterfly i prośba do czytelników

To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)

autor: Izabela Sikorska

sobota, 6 listopada 2010

Jeden z tych pięknych dni...

To było w sobote tydzień temu. Był piękny dzień, słoneczny i ciepły. Zapraszał do siebie. Od dwóch tygodni nie miałam kiedy dosiąść konia, było zbyt dużo pracy. Czekałam na tę sobotę z utęsknieniem. Wreszcie mój upragniony zapach stajni, siodło na grzbiet, wyjechałam na moim kochanym Dukacie. KIedy skracałam dopięcie strzemienia, wyjmując z niego nogę, koń spłoszył się na widok kota. Ruszył cwałem a powstrzymany przeze mnie gwałtownie stanął pionowo dęba. Rozpaczliwie chwyciałam sie grzywy, ale nogi dawno wraz z ciałem wypadły z siodła. Kiedy opadł na cztery nogi i znów ruszył dziko do przodu, puściłam się grzywy i upadłam na ziemię, łamiąc kręgosłup. Na szczęście bez konswekwencji. Bolało i minął ból a ja ciesze się, że za 3 miesiące, dosiądę znowu konia. Jestem wariatką? Nie. Jeżdżę od dziecka, to moja pierwsza kontuzja, ale nie umiem bez tego zyć. Jak bez fajek. Walczę z nimi, ale nie potrafię rzucić. Okropna niedorajda. Koni tez nie porzucę, choć tak bardzo bolało. Ale nie umiem żyć bez koni, nawet ze zlamanym kregoslupem ;)

30 komentarzy:

  1. Oj, zdrowia życzę w takim razie, też trochę jeżdziłam ale właśnie przez kręgosłup zaniechałam. Fajki też rzucam, codziennie :-)i nic, a co tam. Pozdrawiam i trzymaj się, ból zawsze mija :-)a nasze pasje są bezcenne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeesuu,no SZALONA,ale pozytywnie:)
    Szczescie ze to nie jest powazna kontuzja skoro za trzy miesiace znowu w siodlo.
    Fajki precz-mnie sie udalo,teraz przynajmniej bardziej intensywnie odbieram smaki i zapachy.

    Kochana ,Tobie zycze zdrowka,dla Dukata wiecej spokoju....no i wiatru we wlosach.
    POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  3. Madmargot, dziękuję. Widzę, że z fajkami mamy podobnie, ale jak je rzucić???

    OdpowiedzUsuń
  4. Malinconia, dzięki serdeczne, już działam dość sprawnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Maga, ano szalona wedle przysłowia: Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie zlamała, ale gdyby nie skakała, to by smutne życie miała! No i ja nie chcę być smutna ;) Tak... Wiatr mnie wciąż gna... A teraz wieje mocno południowo-zachodni :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak to już jest z miłościami życia. Ciągnie nas do nich, oj ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. No pięknie. Może lepiej przerzuć się na hodowanie rybek akwariowych? Znacznie bezpieczniejsze:-)))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście o ile nie będą to piranie:-))))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Sie nie da, normalnie dramat. Próbowałam elektroniczne cacko palić ale syf straszny i drapie w gardle. Poza tym to ja luuubię, tak niewiele mi przyjemności zostało ;-), więc chyba nie warto, można się troszkę ograniczać i po sprawie. Mam nadzieję,że z kręgosłupem lepiej bo z tym to żartów nie ma. Pozdrawiam deszczowo i jesiennie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lotnico z tymi rybkami... Ale nie da się na nich jeździć. Mogłabym sie zadowolić ssakami wodnymi, czyli delfinami, ale mieszkam z dala od oceanów, więc to raczej niemożliwe. Ponadto ze statystyk wynika, że raczej najwięcej wypadków ma miejsce w domu. Najczęstrzą przyczyna urazu kregoslupa jest poslizgnięcie się w lazience, następny w kolejności jest upadek ze schodów o wczesnym poranku, dalej w statystykach figuruje sypialnia i upadek z łożka... Myslę, że statystycznie koń jest bezpieczny patrząc na czatujące w domu niebezpieczeńsdtwa ;) Badanie przeprowadzono w Wielkiej Brytanii i opublikowano w Newsweek'u.

    OdpowiedzUsuń
  11. Madmargot, no ciężko jest. Elektroniczne świństwo też testowałam, a fuj! Potem byly tabletki i to zaczynało działać aż to upadek z konia i musiałam przerwac tabletki, bo brałam silne srodki przeciwbólowe. Wkrótce wrócę do tabletek.

    OdpowiedzUsuń
  12. o kuuuuuuuuurcze... ale ufff, ale jak to mówią, pasja ponad wszystko, a miłość często boli;-) ale tylko tak czujemy życia smak, a przecież właśnie o ten smak chodzi.. trzymaj się kobietko, no i jak nie będziesz eksploatować niższych partii ciała, to pomęcz wyższe partię.. czyli pisz;-) i zobaczysz jak szybką miną te 3 miechy;-)
    Buźka

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak Jazz, masz rację! To dobry moment na eksploatację górnych części ciała ;) Będę pisać i gotować!

    OdpowiedzUsuń
  14. ;-) super, hmmmm co do gotowania to nie dane mi będzie kosztować, za to pisanie będę smakować namiętnie;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dbam Margo, w miarę możliwości przy dwójce dzieci ;)
    Jazz, jak tylko pozbieram gnaty do kupy, to zacznę pisać. Od kilku dni przymierzam się do chińskiego rosołu i homara, które gotowałam w ten weekend. Nawet w gorsecie, ale wiecznie przy kuchni ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. wyrafinowane przysmaki;-) na razie nie miałam nigdy odwagi zbliżyć się do homara, nawet gdyby był zagotowany na śmierć;-) ale wszystko przede mną;-) bo ja nigdy nie mówię nigdy... no i jeżeli trwasz na posterunku.. będziesz żyć;-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jazz, mój homar był zamrozony na śmierć. A trochę wyrafinowanego smaku łagodzi ból ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. tylko dlaczego te wyrafinowane smaki mają zawsze oczyska, które się gapią?;-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale świnia też ma, zanim stanie się szynką ;)))

    OdpowiedzUsuń
  20. ale jako szynka już tak wyrafinowana nie jest;-)wyrafinowana szynka hmmmm brzmi dziwnie;-) już jako pieczone prosię brzmi bardziej.. i gapi się faktycznie;-)

    OdpowiedzUsuń
  21. To fakt, szynka sama w sobie juz tak wyrafinowana nie jest. To może owińmy szynką szparagi i polejmy beszamelem. Hmm? Mniam :)
    Oj tam oczy. To może nietoperza zjemy, on jest slepy ;) Podam go jako dzika kaczkę, może nikt sie nie zorientuje!!!

    OdpowiedzUsuń
  22. no Wiesz... futrzaka chcesz zapodać? a szynke, szparagi i beszamel szamałam, niezłe, ale jak dla mnie proporcje były troszkę nie takie, za dużo szparag, za mało mięska, a ja typowy mięsożerca;-) ale futrzaki nie, nie nieeeee;-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jazz... Futrzak, nie futrzak. Szacunek do jedzenia mam stąd, że wiem, gdybyśmy byli głodni, zjemy wszystko co sie da. Dlatego propaguje na tym blogu poszanowanie życia zwierząt i czasem w takimi żartami prowokuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. wiem, bo na żartach to ja się znam troooooooooszku;-)

    OdpowiedzUsuń
  25. Dziękuję Paula. Czasem tu gotuje, czasem piszę poezję do talerza, czasem rozmyślam... :) Witam serdecznie u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Jazz, przecież ja wiem, że się znasz figlaro na żartach :)

    OdpowiedzUsuń