zdjęcia pochodzą z mojego domu i jestem na nich ja i mój Urwis
Butterfly i prośba do czytelników
To kulinarna podróż przez smaki świata, w poszukiwaniu smaku doskonałego. Każdego dnia będę coś gotować dla siebie i dla Was. Może wspólnie odnajdziemy harmonię zmysłów. Zupy,sery,mięsa,wędliny,owoce,morza,sałatki,chleb,makarony,pizza,desery. Mniam! Afrodyta powstała z morskiej piany... Butterfly z mojej wanny pełnej jabłek. Leć, leć motylku do ludzi. Przynieś im radość i uśmiech. Wrzuć im do garnka garstkę szczęścia i natkę spokoju. Leć, leć mój malutki.
Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone dla autora bloga. Opublikowane fragmenty powieści pod roboczym tytułem "Gniew Aniołow" są również własnością autora bloga i zostały przez niego napisane, według dat publikacji. Za uszanowanie zasad tej strony dziekuję :)
autor: Izabela Sikorska
autor: Izabela Sikorska
wtorek, 19 października 2010
Kapusta kiszona cz.II
Etykiety:
kapusta kiszona,
przepis z mojego domu
Oto jak matka z synem kapustę kisili...
No, udało się! Najpierw udało sie kupic kapustę, piekną, polska, głowiastą. Czyli dojechać na bazar, załadowac trzydzieści kilko i przywieźć do domu. Potem musiała odstać swoje 48 godzin, bo paniusia nie miała dla niej czasu, bo jak zwykle zalatana... W końcu po dwóch dniach patrzenia na siebie dwukierunkowego, wytargałam z gospodarczego wielką, brudna beczkę, olbrzymi kamień brukowy i zabrałam sie do dzieła. Ja robiłam 30 kg na raz. Proponuje na początek zrobic 5 kilogramów, łatwiej i szybciej pójdzie i nie bedzie to takie męczące. W sumie kiszenie kapusty jest bardzo proste a efekt gwarantowany. Moja rodzina jest fanem kapusty kiszonej, więc robię im domową. Zimą tylko siegnę do beczki i będę mogła zrobić kapuśniak, góralską kwasnicę, kapustę zasmażaną, żeberka w kapuście lub po prostu surówkę z kiszonej :)
Potrzebujemy:
- 5 kg poszatkowanej, białej kapusty głowiastej
- 2 płaskie łyzki soli na każdy kilogram kapusty
- soli kamiennej i tylko takiej, nie innej
- opakowania kminku w nasionach, ja dałam nawet dwa!
- dwie duże marchwie, starte w słupki na tarce
NACZYNIA GLINIANEGO, BECZKI SPOŻYWCZEJ LUB SZKLANEGO POJEMNIKA NA UKISZANIE
KAMIENIEŃ, UPRZEDNIO WYPARZONY I WYSZOROWANY
Dzielimy kapustę na dwie części. Pierwszą warstwę obsypujemy solą ( 2,5 łyzki), posypujemy jedną marchewką i kminkiem. Zagniatamy, jak ciasto chlebowe, długo i mocno, aż kapusta puści tyle soku, że zanurzy się w nim do swojej objetości. Dosypujemy druga warstwę, posypujemy solą i kimnikiem i machewką i znowu zagniatamy. Na koniec mieszamy obie warstwy ze sobą i ubjamy ręką, tak aby kapusta znalazła sie zanurzona we własnym soku. Na wierzchu kładziemy talerz głęboki i wkładamy do niego kamień, który ma obciążyć cała masę. Kapusta przez 10-14 dni musi przebywać w temperaturze ok. 21 stopni C. To okres burzliwej fermentacji. Jego cechą charakterystyczną jest duże i czasem gwałtowne wydzielanie płynu. Dlatego jeżeli naczynie z kapustą jest wypełnione po brzegi to trzeba coś podstawić, bo będzie ciekło. Najlepiej zostawić około 30% wolnej powierzchni w naczyniu, czyli jesli macie zbyt małe naczynie, nalezy kapuste wrzucic do dwóch. Po dwóch tygodniach kapustę mozna przełozyc do słoików i wynieść w ciemne i chłodne miejsce. Może tak stać 2 lata.
Czy wiecie, że:
Kapusta kwaszona jest bogactwem przeciwultelniaczy. Ma ich ponoć więcej niż zielona herbata. Jest źródłem witaminy C i cennych bakterii, które dają odporność np. na przeziębienia. Czy sądzicie, ze to polska tradycja? Pierwsze wzmianki o kiszonej kapuście pochodzą z przed 2500 lat... Z Chin :) Tak jedzenie i jego tradycja migrują po świecie i kulturach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Z takim pomocnikiem nawet 60-kg kapusty nie straszne:))
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM RODZINKE!
U mnie w domu zawsze była kiszona kapusta. W najprawdziwszej beczce:) A ja, robię czasami, w kamiennym garnku:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kiszoną, w różnych pozach i przy każdym posiłku. Nie przeszkadza mi... Miłego :) I dziękuję.
OdpowiedzUsuńNooooo, chylę czoła!!!!!!! :))
OdpowiedzUsuńO rany i ty przerobiłaś tyle kilo? Toż musisz mieć mięśnie jak Pudzian nie przymierzając. Chyba się przerzucę z siłowni na kiszenie kapusty, bo to i taniej, i zdrowiej a efekty takie same:-))) a do tego można się najeść:-)))))
OdpowiedzUsuńMasz rację Maga, pomocnik na medal był. Troche zjadł, trochę wrzucił :)
OdpowiedzUsuńNIvejko, wlasnie u mnie też kisiliśmy kapustę w drewnianej beczce. Ale nie mam juz takiej, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMargo kiszona pobudza umysła w końcu. Może to muza poetów i piasarzy ;) Mnie pomaga jak jestem zmęczona. Jem wtedy pół kilograma kiszonej i odżywam :)
OdpowiedzUsuńMaura Ty nie chyl czoła, tylko wpadaj po kapuste z małym :)
OdpowiedzUsuńLotnico, zgadłaś. Mój biceps ma się nieźle. A po kapuście jeszcze lepiej. Ale mialam zakwasy mięśni brzucha. Serio :)
OdpowiedzUsuńWpadłem tu po dłuższej przerwie (niestety "real" ma swoje prawa), a tu taki smakowity wpis! Już jako dziecko bardzo lubiłem kiszoną. Jeszcze dobrześmy z Mamą nie wyszli ze sklepu, a już podjadałem. A potem broda podrażniona od soku... :-) Dziś taką prawdziwą kiszoną to tylko w prywatnych domach robią. Sklepowa to już nie to niestety - "zastrzykami kiszona". :-(
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i smacznego Szczęściarze!
Romeus zrób sobie swoją kapustkę. To naprawdę proste. Może być jej duzo mniej :)
OdpowiedzUsuńmniam, dostałam właśnie ślinotoku;-) też taką miewałam, niestety obecnie beczka przerobiona na kwietnik;-) ale czasem coś w gliniaczku się uciśnie.. sama osobiście (przyznaje się bez bicia) jeszcze nie robiłam never, chociaż dziecięciem będąc, dorywałam się do cięcia, rżnięcia czy jak to tam się zwie.. aaaa szatkowania, przypomniałam sobie;-) więc pewnie kiedyś znowu się dorwę;-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO Jazz!!! Odnalazlas się po wiekach świetlnych. Gdzieś Ty była, jak Cię nie bylo :)
OdpowiedzUsuńaaaaaaaa czasem się zapodziewam, ale zawsze wracam, jak bumerang;-) no i jestem;-) Tęskniłaś?
OdpowiedzUsuńJazz... Bardzo !!!!
OdpowiedzUsuń:-) moja próżność została połechtana:-)
OdpowiedzUsuń